środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 15 | Pierwszy...



            



         - Nie pozwolę ci się dotknąć, dopóki nie pokażesz mi swojego certyfikatu, dyplomu czy czegokolwiek innego, co świadczyłoby, że jesteś choreografem i instruktorem tańca i możesz mnie uczyć – oświadczyłam mu w środowe popołudnie. Byliśmy po lekcjach, długich i nudnych oraz przepełnionych marudzeniem Fizzy, którą parę razy omal nie zabiłam. Jednak Ross był obok mnie, pilnując mojej osoby na niemalże każdym kroku. Ilekroć widział jak Fizzy otwierała buzię, zamykał mi moją, bym przypadkiem nie rzuciła w jej kierunku czegoś niemiłego. To ją mógł zakneblować! On jednak pozwalał jej mówić i właśnie dlatego, byłam na niego zła jak diabli. Może bez powodu, nie obchodziło mnie to. – Mówię poważnie, Lynch. Udowodnij mi, że masz kwalifikacje.
            - Jesteś zła, prawda? – zapytał, trzymając dłonie ma biodrach. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi brązowymi oczami, które z pewnością ukradł jakiemuś szczeniakowi, sądząc, że łatwo mu odpuszczę. Co to, to nie panie Lynch. Na jego pytanie wzruszyłam lekko ramionami, siadając na ławce. – Nie bądź kapryśna.
            - A ty taki przemądrzały – odgryzłam się mu, bawiąc się palcami.
            - Jaki jest konkretny powód twojej złości, Nela?
            - Nie wiem, zapytaj Fizzy.
            - Ach – powiedział to takim tonem, jakby nagle go oświeciło. – Wściekasz się, bo pozwalałem jej mówić na nasz temat, kiedy ty próbowałaś zabić ją wzrokiem.
            - Ale z ciebie mądra osoba, Ross – sarknęłam. – Dlaczego to mi zamykałeś buzię, a nie jej? Bredziła!
            - Znacie się od lat, Nela, a zachowujesz się tak, jakby jej zachowanie było dla ciebie nowością. Nie powinnaś trochę wyluzować i nie przejmować się tym, co mówi?
            - Co powinnam zrobić, kiedy jej słowa zwyczajnie mnie irytują?
            - Zwiększyć liczbę dni, które poświęcasz jodze? – zaproponował, łapiąc mnie za rękę i podnosząc do góry. – A teraz się uspokój, Roberts, bo z twoimi negatywnymi emocjami nic z tego nie wyjdzie. Potrzebuje twojego czystego umysłu, a nie zapełnionego kolejnymi sposobami śmierci.
            - Jesteś głupi – mruknęłam, dając się mu prowadzić na środek sali.
            - Ale i tak mnie lubisz – powiedział, a ja po prostu mu przywaliłam. Bo czemu nie? Miałam do tego prawo. Ross jak gdyby nic pokręcił głową, kładąc ręce na moich biodrach, dając mi tym samym znać, że musimy zacząć lekcje. – Jeśli mowa o moich kwalifikacjach, to nie muszę ci nic pokazywać. – Nagle drzwi otworzyły się i do środka wszedł chłopak, którego nie znałam. Był wysoki, z szerokim uśmiechem i krótko obciętymi włosami. Przez koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki, miałam doskonały widok na jego umięśnione ramiona i nogi. Ross przy nim wyglądał jak chuderlak. – Przedstawiam ci naszego choreografa. Keith.
            - Cześć, Nelly – Keith pomachał mi ręką, podchodząc bliżej nas. Schylając się, spojrzał mi prosto w oczy, przekrzywiając głowę to w lewo, to w prawo, jakby próbował dostać się do moich myśli. – Jesteś gotowa na żar uczuć? – zapytał całkowicie poważnie.
            - A mogę się jeszcze wycofać?
            - Nie sądzę – odparł, robiąc kilka kroków do tytułu. - Ross mówił mi, że jesteś rozciągnięta. Podejdź do rurki i pokaż mi – poprosił, kiwając w stronę lustra. Nie byłam osobą, która lubiła chwalić się posiadanymi umiejętnościami, więc zrobiłam to niechętnie. Kompletnie nie wiedząc, co miał dokładnie na myśli, po prostu położyłam na rurze prawą nogę, lewą odchodząc parę kroków w bok, wykonując tym samym pół szpagat. – Dobrze. A jak wysoko jesteś w stanie podnieść nogę? – zapytał, patrząc na mnie uważnie. Opuściłam prawą nogę na chwilę na podłogę, podtrzymując się lewą ręką rury, podniosłam ją z powrotem, tym razem ponad swoją głowę. W lustrze mogłam dostrzec zadowolone spojrzenie Keitha, który kiwał głową. Ross uśmiechał się, pokazując mi dwa kciuki. – W porządku. Zabieramy się do roboty.
            Będę miała siniaki. I to dużo siniaków.
            Wiedziałam to od chwili, w której Keith wyjaśnił jeden z elementów. Przypominał on koniec jednego z tańców z „Dirty Dancing”, w którym Patrick Swayze łapie biegnącą do niego Jennifer Grey, którą unosi się ponad wszystkimi. Jego dłonie trzymały jej biodra, a ona ma prawo czuć się z nim bezpiecznie, ponieważ Patrick ma cholerną siłę by utrzymać ją w takiej pozycji naprawdę długo. Czy Ross był nowym Patrickiem Swayze? Tego nie wiedziałam, ale na szczęście mogłam mieć dłonie umieszczone na jego plecach, dzięki czemu istniała większa szansa na utrzymanie równowagi. Gdybym jeszcze nie musiała wyginać się w łuk, byłby świetnie.
            - Boże, dlaczego ja się na to zgodziłam? – jęknęłam, rozmasowując obolałe łokcie po upadku. Cholerny Lynch, nie utrzymał mnie. – Prędzej coś sobie złamię.
            - Nelly, nie marudź. – Keith przywołał mnie do porządku, nakazując nam powrót do zajęć i powtórzenia tego cholernego ruchu.
            - Nie możemy zacząć od czegoś łatwiejszego? – zapytałam, podnosząc się z ziemi. Choreograf pokręcił przecząco głową.
            - Ale spróbujemy to zrobić bez biegu. Ross podnieś ją – nakazał, gdy stanęłam przed blondynem. Kucnął i złapawszy mnie za uda podniósł mnie do góry. – Teraz ty, Nelly, połóż dłonie na jego barkach, a ty podnieś ją jeszcze wyżej. – Posłusznie wykonaliśmy jego polecenia, aż znajdowałam się dobrych kilkanaście centymetrów nad podłogą, mając wrażenie, że Ross miał doskonały widok na moje krocze. Jego dłonie spoczywały na bokach moich ud, a mi nie pozostało nic innego, jak patrzenie się przed siebie. Nie wiedziałam czy moje nogi są ułożone tak, jak chciał tego Keith, ale dopóki nie leżałam na podłodze, było świetnie. – Nelly, wygnij się trochę w łuk. – Natychmiast zrobiłam to, co czego chciał. – I tak to powinno wyglądać. Dobra, przećwiczymy inny element.
            Po trzech godzinach nie czułam swoich stóp, pleców, palców i wszystkiego innego, co budowało człowieka. Bolało mnie dosłownie całe ciało, na którym już pojawiło się kilkanaście siniaków.
            - Możesz się uciszyć? – jęknęłam, przecierając szyję ręcznikiem, kierując się do samochodu, który wspaniałomyślnie pożyczył mi Martin. – Mogłeś mnie trzymać, a nie co chwilę wypuszczać.
            - Przepraszam, Nelly – zagruchał, zapinając pas.
            - Proszę cię, nie mów tak do mnie – mruknęłam, włączając radio, zapinając swoje pasy i uruchamiając radio. – To okropnie słodkie.
            - Chyba każdy w tym mieście wie, jak nie znosisz słodkości.
            - Słodycze w nadmiarze szkodzą – zauważyłam, pokazując mu język, poczym wyjechałam spod szkoły, do której wrócę dopiero jutro. – Ale poważnie, Ross, utrzymaj mnie w górze, inaczej będziesz szukał kogoś innego. No chyba, że jestem taka gruba, a ty nie masz siły, by… - jego ręka natychmiast znalazła się na moich ustach, nie pozwalając mi dokończyć zdania. Dopiero jak go ugryzłam, ściągnął ją, marszcząc czoło. – Co ci do łba strzeliło?
            - Nigdy, przenigdy nie mów, że jesteś gruba, Nela. Nie jesteś. Masz idealne ciało i nie miej nawet takich myśli, dobrze? Jutro pójdzie nam lepiej. Zrobimy więcej elementów, zatańczymy kawałek bez pomyłki i Keith będzie zadowolony.
            - Skąd ty go w ogóle znasz?
            - Jest moim nauczycielem od kiedy zacząłem tam chodzić. Bardzo go szanuje i naprawdę zależy mi na tym, by był ze mnie dumny.
            - Te zawody są dla ciebie bardzo ważne – zauważyłam, parkując przed moim domem. Ross wzruszył lekko ramionami, ale nie musiałam być wróżką, by wiedzieć po nim, że miałam rację. – W każdym razie dam z siebie wszystko, Ross, byś nie zawiódł Keitha. Ale coś za coś, ty mnie nigdy więcej nie powstrzymasz przez kąśliwą uwagą względem Fizzy.
            - Dlaczego tak bardzo chcesz dopiec swojej przyjaciółce? – zapytał, wysiadając razem ze mną z auta. – Jesteście jak siostry.
            - Zauważ proszę, że ty ze swoją też się kłócisz – dogryzłam mu, pokazując język. Tak, wciąż byłam dzieckiem i uwielbiałam to robić. – Do kogo idziemy?
            - Do mnie? Mama miała dzisiaj zrobić kaczkę po pekińsku – powiedział rozmarzonym głosem, pokazując na swój dom.
            Kiwnęłam głową, dając się mu prowadzić, dobrze znaną dróżką. Ledwo przekroczyłam próg, a Pixie zaatakowała nogi Rossa, szczekając piskliwie, podgryzając go i merdając wesoło ogonem. Chłopak podniósł ją z podłogi, poczochrał przez chwilę między uszami, pocałował w czubek głowy i postawił z powrotem. Suczka pobiegła w bliżej nieokreślonym kierunku, nie przestając szczekać, co lekko drażniło moje uszy. To była jedna z rzeczy, która sprawiała, że nie chciałam mieć żadnego zwierzaka. Ich dźwięki czasami były zbyt głośne i wysokie.
            - Nela! – Po schodach, niczym struś pędziwiatr, zbiegła Rydel. Nim się zorientowałam, co chce zrobić, rzuciła mi się na szyję, przez co obie wylądowałyśmy na podłodze. To wystarczyło by cała rodzina Lynch z Ellingtonem na czele, zbiegła się do hollu i zobaczyła, co jest grane. – Powinnam kupić ci zgrzewkę zielonej mrożonej herbaty od Liptona i wielkie opakowanie jakiś czekoladek, a nie zwalać cię z nóg – zachichotała, pomagając mi się podnieść.
            - I to dosłownie zwaliłaś mnie z nóg – rzuciłam uszczypliwie, za co oberwałam od niej. Wywracając oczami, ściągnęłam z siebie wierzchnie nakrycie, trampki rzucając pod wieszak, tuż obok butów Rossa.
            - Tak bardzo się cieszę, że to robisz. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Gdybyś się nie zgodziła, musiałabym zostać w mieście – wyjaśniła, prowadząc mnie do salonu.
            - A ja bym był bardzo z tego powodu niezadowolony – dodał od siebie Ellington, siadając obok nas i natychmiast dobierając się do ciasta, stojącego na niskim stoliku. – Masz już jakieś siniaki?
            - Taaak – odparłam przeciągle, mordując spojrzeniem Rylanda, który jawnie się ze mnie nabijał. – Nie masz nic ciekawszego do roboty od śmiania się ze mnie? Idź do Martina, pograjcie w FIFĘ albo zabierz go na boisko i pokopcie piłkę.
            - Dzisiaj umówił się z Ally. Zabiera ją do kina i na sushi – wyznał z udawanym smutkiem. – On mnie nigdy nie zabrał na sushi i do kina. Jest mi smutno.
            - Och, biedactwo. Zawsze możesz zamęczyć go milionem wiadomości na ten temat.
            - Prędzej zablokuje mój numer, a to będzie gorsze niż cokolwiek innego.
            - Martin wie, jak bardzo go lubisz? – Ryland wzruszył ramionami, zostawiając mnie w spokoju, dochodząc do wniosku, że gra w FIFĘ z Ellingtonem będzie ciekawszym zajęciem niż rozmowa ze mną. Rydel zniknęła w kuchni, zapewne po to by pomóc swojej mamie w dokończeniu kolacji, Rocky’ego nie było i mogłabym założyć się o garść drobnych, że siedział gdzieś z Nate’m. Mi nie pozostało nic innego, jak wpatrywać się w ekran telewizora, na którym obaj panowie rozgrywali mecz niemalże na śmierć i życie.
            - Ciekawe to? – usłyszałam koło swojego ucha głos Rossa, który, od kiedy Rydel przyprowadziła mnie do salonu, zniknął gdzieś.
            - Ani trochę – przyznałam, dostając od chłopaków po mrożących krew w żyłach, spojrzeniu. – Masz coś interesującego do roboty?
            - Uważaj na takie pytania, Nela – ostrzegł mnie Ellington. – Bo zechce przybliżyć ci swoje łóżko. Kto wie, co tam zdechło.
            - Rozumiem, że już w nim byłeś i znasz je z własnej autopsji, huh?
            - Doskonale wiesz, że nie to miałem na myśli! – krzyknął.
            - Wmawiaj sobie, chłopcze. Wmawiaj – dogryzłam mu, pokazując język. Ellington wywrócił oczami, wracając do gry. Jeden z nich przegrywał już trzema golami, nie byłam jednak pewna który, bo nie miałam pojęcia, jakimi klubami grali. – Ryland mam nadzieję, że wygrywasz, inaczej Martin zrobi ci ciężkie szkolenie. Wiesz jaką on ma obsesję na punkcie tej gry.
            - Nadal nie wiem, dlaczego się z nim zadaje. To jak traktuje tą grę, powinno mnie od niego odstraszyć. Jest nienormalny.
            - A jednak jesteście kumplami z jednej drużyny.
            - To tak jak ty i Ross. Nienawidziliście się, a teraz tworzycie parę – powiedział niezwykle szczerze, z przyjaznym uśmiechem. – Tylko nie bądźcie za głośno! – zawołał, gdy zniecierpliwiony chłopak ciągnął mnie za rękę prosto do swojego pokoju.
            Jak zawsze panował w nim porządek. Nawet biurko, na którym leżało kilka podręczników, notatek i innych pierdół, było uporządkowane. Ilekroć widziałam ten ład, zastanawiałam się jakim cudem on go utrzymywał. Jaką miał siłę i mobilizację, by nie robić niepotrzebnego bałaganu, który natomiast królował u mnie nieprzerwanie, przez cały rok. Nawet podczas świąt.
            - Co masz zamiar robić, Lynch? – zapytałam, zakładając dłonie na piersi. Ross usiadł na brzegu łóżka, ciągnąc mnie do siebie za krawędź swetra. Gdy znalazłam się pomiędzy jego nogami, odplątał moje ręce, bawiąc się nimi. Po jego minie poznałam, że znajduje się gdzieś pomiędzy swoimi myślami, głęboko się nad czymś zastanawiając.
            - Myślałem nad czymś – zaczął powoli, nieprzerwanie bawiąc się moimi palcami, jakby były najciekawszą rzeczą na świecie. – Nela, pójdziesz ze mną na bal maturalny? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy. Na jego pytanie, nerwowo przełknęłam ślinę. Byłam pewna, że gdybyśmy znajdowali się w jakieś kreskówce, moja buzia wylądowałaby na podłodze, a oczy wyszły na wierzch.
            - Czemu zadajesz mi takie pytania w styczniu, kiedy bal jest po zakończeniu szkoły?
            - Bo chcę mieć pewność, że nikt inny mi ciebie nie zabierze – wyznał, a to sprawiło, że w moim brzuchu zatrzepotały skrzydła stadu motyli. – Poza tym przygotowania już trwają. Z tego, co wiem, to twoi rodzice zgodzili się to wszystko sfinansować.
            - W końcu czego nie robi się dla jedynej córki, która kończy w tym roku szkołę? – sarknęłam, mimowolnie owijając swoje dłonie wokół jego szyi. On oplótł mnie w talii, czekając na moją odpowiedź. – Okej, pójdę z tobą na ten bal.
            - I ubierzesz sukienkę.
            - Przez Fizzy, nie będę miała innego wyboru – mruknęłam z nutką żalu, na który Ross wywrócił oczami, pociągając mnie w dół, prosto na swoje kolana. Nasze oczy znowu się spotkały, dłonie wciąż dotykały wzajemnie naszych ciał, oddechy mieszały się i możliwe, że gdybym słyszała bicie naszych serc, dodałabym do tego, że wybijały ten sam rytm. Wzrok chłopaka na ułamek sekundy spoczął na moich ustach, co dało mi jasną wskazówkę, co do jego następnego ruchu. – Całuj – szepnęłam, prosto w jego wargi.
            Wystarczyła chwila, bym całkowicie się mu poddała. Nie walczyłam z nim o dominacje, a dałam się ponieść emocjom. Pocałunek był lekki, z milionem niewypowiedzianych uczuć, subtelny i bez zbędnej agresji. Musiałam przyznać, że Ross Lynch całował świetnie. Teraz jasne dla mnie było, dlaczego tyle dziewczyn się obok niego kręciło; każda chciała być przez niego całowana. Każda przez moment chciała czuć się wyjątkowo. I teraz te usta należały tylko do mnie.
            - No nareszcie! – usłyszeliśmy głos dochodzący z progu pokoju. Spojrzawszy w tamtym kierunku, zobaczyliśmy całą gromadkę Lynchów, z Rocky’m i Nate’m na czele. Osobą, która wypowiedziała te słowa bez wątpienia był mój brat. – To teraz poproszę dziesięć dolarów – zwrócił się do wszystkich po kolei, wyciągając przed siebie dłoń.
            - Znowu się założyłeś? – spytałam, wstając z kolan Rossa. Pytanie właściwie mogłam sobie darować, bo odpowiedź na nie była jasna i wyraźna. Wystarczyło spojrzeć na jego rękę, na której pojawiło się już kilka banknotów. – Powinnam spytać, co jeszcze jest tematem twoich zakładów?
            - Nie możesz. Musicie działać naturalnie. Jeśli wam powiem, zrobisz wszystko bym przegrał. Jak wtedy na lodowisku – wyznał, wyginając usta w podkowę. – Wciąż ci tego nie wybaczyłem, Cornelio.
            - Nie mów tak do mnie, Nathaniel. Przecież kupiłam ci w zamian jedzenie. Powinieneś mi wybaczyć. Ty kochasz jeść.
            - Jedzenie, a moja forsa, którą wciąż wiszę Martinowi, to dwie różne sprawy.
            - Teraz przynajmniej możesz spłacić swój dług – zauważyłam, zabierając od niego dwadzieścia dolarów. – To nasze. W końcu to dzięki nam wygrałeś – dodałam, podając Rossowi jego część.
            - Mała, wredna, okropna, niewdzięczna, bliźniaczka – warknął, dźgając mnie w policzek. – Nie lubię cię – powiedział tonem małego dziecka, zakładając dłonie na piersi. Rocky natychmiast przytulił go do swojej piersi, całując w czubek głowy i pocieszając go, co było naprawdę słodkie. I urocze.
            - Bylibyście rozkoszną parą – zaświergotałam, szczypiąc ich policzki.
            Dwadzieścia minut później, usiedliśmy wszyscy do kolacji. Kaczka po pekińsku pani Lynch zachęcała już samym zapachem i wyglądem. Delikatne mięso rozpływało się w ustach, działając na wszystkie możliwe zmysły. Ilekroć u nich jadłam byłam pod ogromnym wrażeniem kulinarnych zdolności tej kobiety. Nawet z najprostszego dania potrafiła stworzyć coś niesamowitego.
            - Nela, słyszałam, że będziesz tańczyła z Rossem podczas tych zawodów, za dwa tygodnie w Denver – odezwała się pani Lynch, po wytarciu sobie ust serwetką. Niepewnie skinęłam głową, na co uśmiechnęła się. – Na pewno sobie poradzisz. Byłaś w końcu łyżwiarką figurową. Tam też musiałaś czuć muzykę. Będzie w porządku.
            - W najgorszym wypadku złamię mu kręgosłup – mruknęłam cicho, co jednak wszyscy usłyszeli, wybuchając gromkim śmiechem. – Naprawdę zabawne.
            - Nawet bardzo, Nelly – zagruchał Ross, za co oberwał ode mnie w głowę.
            - Nelly? – powtórzyła Rydel, przyglądając się nam z tym swoim pełnym podniecenia uśmiechem, którym jasno dawała nam do zrozumienia, że coś niesłychanie się jej spodobało.
            - Już znalazłeś dla niej pieszczotliwy zwrot? – Nate parsknął śmiechem, przybijając z Rocky’m  żółwika, jakby właśnie powiedział najśmieszniejszy na świecie żart.
            - Ja nie, ale nasz choreograf, Keith.
            - Uważaj Rossy, bo jeszcze zabierze ci dziewczynę – ostrzegł go Ellington, machając w jego kierunku widelcem. – Jak będzie trzeba, załóż jej pas cnoty i przykuj do kaloryfera.
            - Masz może jakiś w swojej tajnej skrytce?
            - Coś powinno się znaleźć. Tylko jaki ona ma rozmiar?
            - Prawdopodobnie S.
            - Halo? Czy ja nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie? – pomachałam ręką, jednak obaj panowie kompletnie mnie zignorowali, zatracając się w rozmowach na temat pasa cnoty i kaloryfera, przy którym czułabym się najbardziej komfortowo. Cóż, nie było takiego. Chyba, że mając rękę do niego przykutą, mogłabym spać w swoim łóżku. Wówczas nie robiłby mi on żadnej różnicy. Właściwie, nad czym ja myślałam? – Cokolwiek – mruknęłam pod nosem, wracając do kolacji, także ich ignorując. 
 

 _______________________________________________

Aloha! 
Naprawdę nie wiem o jakim zbliżeniu myśleliście. Na razie nic takiego nie planuję, więc...
Mimo to mam nadzieje, że z tym rozdziałem nie jest tak źle. 
Ach! Pragnę Was powiadomić, że nie umiem za bardzo opisywać tych wszystkich elementów układów tanecznych, więc mogą być one minimalne/niejasne.  

Do zobaczenia przy kolejnym! 

- matrioszkaa! xx

7 komentarzy:


  1. Aajkskdjhkajhhasd.
    sjhdbjabnsndbmmnxbas.
    ajhskjdhkjhkjahsdl
    jkahskdjzhk
    asjhdk.
    jaskh.

    Ekhem.

    kjakksdjf.
    DOBRA, KONIEC.
    Jusz. Bo zaraz odlecę.
    NAWET NIE WIESZ, JAK BARDZO PODJARANA JESTEM. <3
    PRAWIE TAK SAMO, JAK PRZY KISSIE W FILMIE PIOTRUŚ PAN, KTÓRY MNIE ZABIŁ I ZOSTAWIŁ SZCZĄTKI MOJEGO MÓZGU GDZIEŚ NA HAWAJACH.

    Ekhem.
    Cały rozdział jest poświęcony tak naprawdę Rossowi i Nelly, za co jesteśmy ci bardzo wdzięczni, więc na nich się dzisiaj będę skupiać. XD

    Wzięłaś mnie już pierwszym zdaniem. Wsadziłam praktycznie nos w ekran, tak potwornie byłam ciekawa, czy Ross odwali jej zaraz swoje seksowne bioderka i ona pozwoli mu się dotknąć, a ty mi tu wyjeżdżasz z dodatkowym choreografem. NA KIJ ON TAM. PSUJE KLIMAT W STYLU FIFTI SZJEDS OF GREJ. :C
    Bardzo niefajnie, Matss, bardzo niefajnie.
    Żeby nie było, nawiązując do twojego pytania na asku i poprzedniego komentarza u ciebie autorstwa Miki - nie oczekiwałam seksów, nie bój się. XD To było mało prawdopodobne, że w piętnastym rozdziale walniesz pierwszy raz, chociaż... Nie ukrywam, podjarał mnie tytuł ''Pierwszy''. XD
    Gdybyś napisała książkę, byłabym pierwszą czytelniczką, która krzyczałaby ze szczęścia przy czytaniu, byliw mi.

    Fragment rozmowy o Fizzy między Rossem a Nelą był supi. Spostrzeżenia Rossa mi się podobały. ''Znacie się od lat, Nela, a zachowujesz się tak, jakby jej zachowanie było dla ciebie nowością. Nie powinnaś trochę wyluzować i nie przejmować się tym, co mówi?'' Pjona, bracie, masz świętą rację.

    Dalej, co tam dalej jest...
    Keith.
    NO NIE POLUBIŁAM GOŚCIA, POWIEM SZCZERZE...
    Taki. Taki niefajny. No bo nie wiemy o nim nic praktycznie, ale wystarczyło, żeby wbił się do sali z Rossem i Nelą, żeby mieć u mnie wpierdol, więęęc. XD

    Moment z Dirty Dancing.
    CZYTASZ MI W MYŚLACH. Od tygodnia mam fazę na ten song i nucę go ostro, a jeszcze częściej oglądam słynny taniec. Skradłaś moje serduszko, kiedy Nela upadała na podłogę. XD Brakowało tylko przestraszonego Rossa w stylu ''NOŁ! AJM SOŁ SORI, MAJ LOW, MAJ BED.''
    Bed.
    Hyhy.

    Przewijam rozdział dalej i się zastanawiam, co ciekawego mogę powiedzieć o dalszych fragmentach, ale myszka sama się prosi o zjechanie do momentu pocałunku, więc wybacz, ale nadchodzi fangirling XD

    ''Bo chcę mieć pewność, że nikt inny mi ciebie nie zabierze.'' Zdajesz sobie sprawę, jak szybko biegałam z telefonem po pokoju, kiedy to przeczytałam? Ja krzyczałam. Piszczałam ze szczęścia w poduszki. Jeszcze doszedł Ross bawiący się jej łapkami i moje wyobrażenia jego twarzy szczeniaczka.
    Umarłam.

    NO OCZYWIŚCIE.
    GWÓŹDŹ PROGRAMU.
    BUM
    SPOJRZENIE NA USTA
    BUM SPOJRZENIE W OCZY
    I BUUUUM
    KISS!
    WRESZCIE, PROSZĘ PAŃSTWA, PO TYLU STARANIACH. ROSS, ARE U HAPPY?
    OF KORS JU AR. JU LOW HER.

    jskjhdjkahsdkjahs <3
    Nie obraziłabym się, gdyby drzwi pokoju Rossa były zamknięte i sytuacja rozwinęłaby się w ciekawszym kierunku, ale cóż...
    Żartuję. XD

    Matss, teraz już się ode mnie nie uwolnisz. Ten parring będzie twoim przymusem już do końca pisania tego bloga, a obie wiemy, że końca nie będzie, bo inaczej znajdę cię w nocy i ogolę brwi.
    Proste.

    I tak cię kochamy :')

    ~Raffy

    OdpowiedzUsuń
  2. Raff, nie kłamchuczuj, też liczyłaś na seksy.
    I nie, nie w tym rozdziale, ale gdzieś za pięć. XD
    Witaj, Matss!
    Rozdział zaczęłam czytać już wczoraj, ale czytanie w towarzystwie wrzeszczącego bachora nie jest supi, więc kończę dziś, w jednej dłoni trzymając telefon, a w drugiej szczoteczkę do zębów.
    Po raz kolejny gimbusiarskie: Awwwwwwww!
    Jgtjgukhjjkjn
    Dkdjdjdjdjdjdd
    NO W KOŃCU, MATSS, W KOŃCU!
    JARAM SIĘ TYM KISSEM!
    EYES TO EYES, HANDS TO HANDS AND BUM!
    TAKA SŁODKA SCENA! TAKA UROCZA! TAKA BARDZO, BARDZO PIĘKNA! ROSSY I NELLY - NO PATRZCIE, TO SIĘ NAWET PODOBNIE PISZE -SPÓŁGŁOSKA, SAMOGŁOSKA, DWIE SPÓŁGŁOSKI I IGREK.
    le gimb stajl: mode off.
    Jesteś mistrzem tworzenia chwytliwych tekstów, po których my, singielki wpieprzające batoniki wyrzucamy papierek i mamy takie "ja pierdolę, zazdro level max".
    Hi5, Nate!
    Czekam na Twoje kolejne zakłady! Bo przecież grunt to wspierające rodzeństwo.
    Uwaga, alarm, alarm!
    NIE PODOBA MI SIĘ TEN CAŁY KEITH!
    Ja tu już mam w głowie apokaliptyczne wizje, kiedy ktoś zaczyna słodzić. Tyle blogów już zaliczyłam, że jestem nieufna.
    To może być miły facet, który po prostu pasuje do fabuły, ale halo, ja nie wierzę w takie przypadki.
    Także wiesz, aj si ju. #leSauronstajl
    Jeśli mi ruszysz Nelę i Rossa, masz wpierdol. Znajdę Cię, gdziekolwiek mieszkasz - insta, fejsy, internety takie małe. XD
    Trzymaj się, Matss!
    ps. Jaranko balem <3

    Mikula

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! Jestem tu nowa, ale za to zostanę na zawsze i tego mogę być pewna!
    O matko nie wiem kim jesteś, ale zawładnęłaś moim sercem! Jest to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam! Serio wielkie wow! Zawsze jak czytam to mam taki uśmiech na twarzy, że ja nie mogę :D
    Kurcze uwielbiam Rossa i Nelly jako parę! Uwielbiam wszystko co związane z tym blogiem :p
    Powinnam się uczyć, ale to był zdecydowanie lepszy pomysł na spędzenie dnia! Nie mogę doczekać się next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O em dżi! Panie! Pocałunek! <3 Tosz to rosskoszne! <3 Takie to było genialne <3 Ale nie oszukujmy się, zakład ważniejszy. Stawiam 2 zeta, że Nate się założy o to, które miejsce zdobędą w tym konkursie. Kto podbija?
    Mmmmm Nela tańczy. Mmmm Ross podnosi Nele. Mmmmm Nela... upada. Tak wyglądam ich taniec, nieprawdaż?
    Pas cnoty. Poważnie? POWAŻNIE? Jestem załamana. Dlaczego nic nie wspomnieli o małych diamencikach na nim? I dlaczego nie będzie przyzłacany? Jak pas cnoty, to przynajmniej porządny, a nie.
    Życzę weny!
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej haj heloł c:

    Wiedziałam. Wiedziałam. Wiedziałamwiedziałamwiedziałam. :D
    A mianowicie; gdy przeczytałam tytuł rozdziału, to w mojej głowie pojawiła się teoria, że może chodzi o ich PIERWSZY pocałunek... I zgadłam ^^
    To było takie... Urocze. Ross przy Neli staje się uroczy. :3
    A wiesz, co było najlepsze? Słyszałaś to już pewnie z milion razy i usłyszysz kolejne milion, ale to było takie naturalne! Tak pięknie naturalne! Nie rzucili się na siebie, nie wpychali języków do gardła, nie poszli od razu do łóżka - po prostu zachowali się jak prawdziwi ludzie. I to było wspaniałe. :)

    Nate też jest wspaniały. A jego zakłady podbijają moje serce. I mam nadzieję, że będzie ich więcej. ^^

    Relację Rossa i Neli (tak, powrócę do niej jeszcze raz ^^) naprawdę miło się czyta. I nie musi pojawiać się nie wiadomo jak wiele intryg, żeby było ciekawie. I żeby chwytała za serce. ^^
    Coś ty mi zrobiła, matrioszko? Rozpływam się nad tym rozdziałem, bo był naprawdę wspaniały i słodki. Kurde. Zachowuję się jak nie ja. A to wszystko przez Ciebie ;p
    A w poprzednim komentarzu pisząc o zbliżeniach Rossa i Neli, chodziło mi o to, co będzie się działo między nimi w trakcie tańca ^^ Wiesz... Patrzenie sobie w oczy, trzymanie się za ręce i inne romantyczne bzdety, które w prawdziwym życiu mnie odtrącają, a w opowiadaniach się nad nimi rozczulam. A zwłaszcza, gdy ktoś umie je opisać tak dobrze jak ty. :3

    Ell ma genialne pomysły (jak zwykle, pff), a Rydel jest pełna energii. Idealny duet. ^^ Mam nadzieję, że jakaś wzmianka o nich pojawi się jeszcze w Twoim opowiadaniu, bo naprawdę lubię te dwójkę. Zresztą, tak jak lubię Rafe'a. I Fizzy. I Nate'a. I Martina. I Rossa. I Nelę. I w ogóle wszystkich. Uwielbiam Twoich bohaterów, każdy jest... sobą. I każdy jest na swój sposób wyjątkowy. :3

    Rozdział był wspaniały. Lubię to, że zawsze piszesz je takie długie, ale z drugiej strony... Są takie bombowe, że nawet nie zorientuję się, kiedy się kończą. Czytam, czytam, czytam, a tu BUM! I końcowy gif. :c Ehh... Za dobrze piszesz ;p

    ~JuLien :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam twojego bloga.
    Uwielbiam ciebie.
    Uwielbiam twój sposób pisania.
    Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Haa, i kto tu jest spóźniony, matrioszkoo? Rany, wybacz ten poślizg, ale nie chciałam dać Ci komentarza, który byłby taki pusty i… No, nie chwaliłby dobrej fabuły. Ot co. Nie miałam na to chęci, a rozdział czytam dopiero dzisiaj. Rany, rany.
    Już na początku rozdziału stwierdziłam, że Nela wciąż mnie zaskakuje. Kurde, uwielbiam ją. Niedostępną i kapryśną osóbkę, która jest jednak barwną, inną postacią, która tylko dodaje mi smaczka do całości. Uwielbiam ją taką, jaką ją stworzyłaś, i tak, mogę to powtarzać pod każdym rozdziałem.
    Ach, Ross nawinął do jogi. Ja też kiedyś nawinęłam. Wciąż nie zaczęłam jej ćwiczyć! Stawiam sobie kolejną granicę. Rozdział 20. Tak!
    Kolejna rzecz. Niektóre fragmenty mnie rozbrajają, przez co mimowolnie się uśmiecham do ekranu telefonu(bo zwykle rozdziały u Ciebie czytam na telefonie, ot taka ciekawostka) i czasem sobie myślę, że dobrze, że siedzę po nocach, bo chociaż nie mają mnie za jakieś dziwadło. Bo serio, szczerze się jak głupia, kiedy niektóre fragmenty nie były tak śmieszne. Zabawne jest też to, że jak tylko wchodzę na twojego bloga i czytam rozdział pozytywna energia pojawia się od tak. Czar tego bloga! Już przeczuwam, że ten rozdział będzie dobry, że będę się cieszyć jak głupia z ciekawej relacji Nela - Ross i z miliona innych szczególików, jak, na przykład, ta głupia gra w FIFĘ. Chociaż nie głupia. Uwielbiam patrzeć jak mój kuzyn w to gra.
    Okey, właśnie chciałam coś napisać, ale wypadło mi z głowy. Co to… a tak. Był pocałunek. Rossa i Neli. Powiem Ci szczerze, matrioszko, że nie zrobiło to na mnie wielkiego wrażenia. Serio, takie w sumie nic. Może to dlatego, że bardziej uwielbiam ich ogólną specyficzną relacje, a nie same akty udowadniania jakiś miłostek. Chyba już wspominałam, że mało zwracam uwagę na takie rzeczy? Nie dałaś mi też mega pola do popisu, bo praktycznie cały rozdział jest o Rossie i Neli. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale nie mogłam się pozachwycać Rafem i Fizzy.
    A że nie będę już przechodzić do nowszej notki to w tutaj złożę Ci serdeczne życzenia z okazji twoich urodzin.
    Eghem, eghem.
    Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam, jeszcze raz, jeszcze raz, nie żyje nam. Nieeech żyje nam! A kto? MATRIOSZKA NASZA KOCHANA CO ZARAŻA POZYTYWNĄ ENERGIĄ KAŻDEGO SWOJEGO CZYTELNIKA!
    Zdrówka, bo nam się powoli starzejesz! Więcej chęci do pisania, żeby przybyło Ci jeszcze trochę czytelników. Halo, tu powinny być tłumy, ludzie! Duzo, duzo cukielków… a nie, to się życzy małym dzieciom. Chyba że lubisz cukierki. To jak i cukierków to i tego, żebyś od nich nie przytyła. Kiedyś przeczytałam, że chciałabyś wyjechać do Japonii, czy tam, że j uwielbiasz, toteż trzymam kciuki, żebyś tam też się wybrała. Może przywieziesz jakąś pamiątkę? :D
    A tak już na koniec, bo słaba jestem w życzeniach, szczęścia i zarażaj tym optymizmem dalej, kochana.
    Pozdrawiam serdecznie, jubilatko!

    OdpowiedzUsuń