Kiedy ludzie w moim wieku robili
wszystko, by rodzice nie mieli dostępu do ich życia, ja działałam w odwrotnym
kierunku. Chciałam ich mieć przy sobie. Chciałam by interesowali się moim
życiem, a jednocześnie znali umiar. Chciałam by pytali się mnie czy następnego
dnia mam jakiś test, ale by nie wypytywali nagminnie o oceny. Chciałam by
przypominali mi o założeniu czapki, ale by nie wspominali, że gdy jej nie
ubiorę mogę zachorować. Chciałam by znali mój ulubiony napój i jedzenie, ale by
nie wciskali mi czegoś, czego nie lubię. Chciałam mieć w nich oparcie, ale żeby
się nie narzucali.
W ciągu całej niedzieli powiedziałam
o tym wszystkim mamie i tacie, który dołączył do naszego dnia z wielkim
uśmiechem na ustach i zapewnieniem, że moi bracia sobie poradzą. Wybraliśmy się
na śniadanie do McDonald’s, co było prawdopodobnie największą popełnioną zbrodnią
przez moją mamę. Ona nigdy nie jadała w takich miejscach. Zawsze unikała ich
jak ognia, tłumacząc, że nie przepada za panującą tutaj atmosferą. Jednak tata
był innego zdania. Kochał fast-foody, chociaż jego sylwetka mówiła co innego.
Musiałam to powiedzieć, mimo że dotyczyło to mojego rodzica, Hugh Roberts mógł
być modelem. Miał pieprzone mięśnie brzucha, których bez wątpienia mogli mu
zazdrościć licealiści.
Chyba
przypadkiem nie zabrzmiałam jak córka.
Podczas
śniadania opowiedziałam im trochę o szkole. Z czego byłam nawet dobra, a z czym
sobie kompletnie nie radziłam. Zaproponowali mi załatwienie korepetycji z tych
przedmiotów, ale kiedy dodałam, że właściwie moi znajomi mogą mi pomóc, oboje
spojrzeli na siebie porozumiewawczo i po prostu wiedziałam, że mają na myśli
tylko jedną osobę.
Rossa.
Po śniadaniu poszliśmy na długi
spacer, podczas którego oni opowiedzieli mi o pracy i prawdziwym powodzie, dla
którego byli w domu.
- My? – powtórzyłam niepewnie,
pokazując na siebie palcem, na co oboje skinęli głowami, uśmiechając się. –
Dlaczego my?
- Bo jesteście naszymi dziećmi,
którzy przez naszą pracę zostali skazani sami na siebie i szybsze dorośnięcie.
Wiem, że jest za późno na takie rzeczy, ale chcemy być z wami tak długo, jak to
możliwe – powiedział tata, podchodząc bliżej mnie, by mnie przytulić. Niepewnie
oddałam uścisk, czując się jak w jednym z tych programów, w których ktoś kogoś
nabiera, mając z tego niezły ubaw.
- A co z pracą? Rzuciliście to
wszystko tak po prostu? – dopytywałam, gdy i mama mnie do siebie przyciągnęła,
całując w skroń. – Przecież ona jest dla was ważna. Całe wasze życie kręci się
wokół niej. Tych licznych bankietów, poznawania znanych i bogatych ludzi,
chodzenia w drogich ubraniach i robienia tych durnych min do zdjęć.
- Widzę, że sporo wiesz o
show-biznesie, Nel. – Tata zaśmiał się, co przypominało mi odrobinę chichot
Mikey’a albo Martina. Był bardzo chłopięcy i uroczy. Chyba powinnam zacząć się
leczyć, bo nie dość, że wcześniej pochwaliłam jego ciało, to teraz stwierdziłam,
że ma coś uroczego.
Opanuj
się Nela, opanuj. Weź głęboki wdech i wydech.
- To przez Fizzy. Ona kocha czytać
gazety tego typu – mruknęłam, zakładając dłonie na piersi. – Wracając do
tematu. Jesteście największymi pracoholikami jakich znam. Wiem, że będzie wam
brakować pracy.
- Na razie nie brakuje – przyznała
mama, uśmiechając się. – Poza tym, to nie tak, że kompletnie ją rzuciliśmy.
Jeśli ktoś w kancelarii ma jakiś problem, pisze do mnie e-maila. Nie ma
konieczności bym pojawiała się w biurze. Nie biorę na razie nowych spraw, tylko
pozwalam wykazać się stażystą, którzy zawsze mogą do mnie zadzwonić i poradzić
się.
- A ja mam masę asystentów i
współpracowników, którzy równie dobrze, co ja, mają kompetencje do załatwiania
wszystkich spraw służbowych. Jestem do ich dyspozycji w awaryjnych sytuacjach.
- To takie abstrakcyjne – przyznałam,
nawet się nie orientując, że znaleźliśmy się w okolicach lodowiska, na którym
wczoraj odbył się mecz. – Co tutaj robimy?
- Pojeździmy na łyżwach. A właściwie
ty i twoje rodzeństwo pojeździcie – powiedział tata, otwierając przede mną i
mamą drzwi.
- Razem z twoimi przyjaciółmi –
dodała rodzicielka, uśmiechając się.
- Nela! – krzyknął ktoś i nawet nie
musiałam widzieć tej osoby, by ją poznać.
- Rafe! – odkrzyknęłam, zaraz jednak
wybuchając śmiechem. Jego proste, blond włosy, teraz były delikatnie pokręcone
w odcieniu płynnej czekolady. – Co ci się stało z włosami?
- To jej wina! – wskazał na Fizzy,
która stała kilka kroków za nim, z miną niewiniątka. Miała całkowicie proste
pasma w tym samym kolorze co Rafe z platynowymi końcówkami, co mimo swojej
dziwności, pasowało jej. – Stwierdziła, że fajnie będzie jak na chwilę porzucę
swoją standardową fryzurę na coś innego. I proszę, o to efekty! Mogę ją ogolić
na łyso? – zapytał tonem małego dziecka, układając dłonie jak do modlitwy.
- No nie wiem, nie wiem. Chociaż to
by było całkiem interesujące przedstawienie. Dlaczego ich po prostu nie
wyprostowałeś? – zapytałam, kierując się z nimi w stronę okienka, skąd
wypożyczało się łyżwy. Nie chciałam się kłócić z rodziną o moje wejście na lód,
więc posłusznie podałam swój numer buta, odbierając parę łyżew.
- Zabroniła mi. Powiedziała, że
połamie mi palce jak to zrobię – poskarżył się.
- Jesteś okrutna – skarciłam
przyjaciółkę, która jedynie wzruszyła ramionami.
W szatni czekali na nas moi bracia.
Wszyscy byli już przebrani z hokejówkami na stopach i z zapałem do jazdy. Ja
miałam inne podejście do tego, ale nie wnikajmy w to.
- Nareszcie z tobą pojeżdżę, Nela –
zapiszczał Mikey, obserwując jak z ociągnięciem wiązałam swoje łyżwy, próbując
odwlec wszystko w czasie. – Nie bój się. Będę obok i w razie problemów, złapię
cię.
- Ona nie boi się, że upadnie, Mikey
– wtrącił się Nate, stając za nim. Gdy chłopiec spojrzał na niego, parsknął
śmiechem, jakby właśnie usłyszał najlepszy dowcip na świecie. Na jego marne
poczucie humoru czy cokolwiek to było, wywróciłam oczami. – Ona po prostu nie
chce wchodzić na lód.
- Dlaczego nie? Kochałaś to! –
krzyknął z energią, której mi zaczęło upływać. A przecież ten dzień zaczął się
tak dobrze. Zjadłam z rodzicami śniadanie, byliśmy na długim spacerze, aż w
końcu wylądowaliśmy tutaj. – Nieważne! Chodź! – Pociągnął mnie za rękę, nim
zdążyłam chociażby mrugnąć. Rodzice krzyknęli, że pochowają wszystko do szafki
i mam się cieszyć z jazdy.
Pewnie.
Będę.
Ledwo
doszliśmy do bandy widziałam jak Rafe upadł na lód, jęcząc przy tym z bólu.
Stojąca nad nim Fizzy zaśmiała się bez cienia wyrzutów sumienia, kręcąc głową
we wszystkich kierunkach.
- Jesteś taką łamagą, Rafe –
parsknęła, ale pomogła mu wstać. – Nel, czekamy tylko na ciebie. Martin i Nate
już się założyli o twoją pierwszą wywrotkę.
- Dobrze wiedzieć, że mam w was
oparcie – sarknęłam w ich kierunku, na co obaj wzruszyli ramionami z miną
niewiniątka.
Mikey
otworzył bramkę i wciąż trzymając mnie za rękę, wprowadził na lód, zamykając ją
z powrotem. Wyjechaliśmy na sam środek, gdzie następnie puścił mnie,
odjeżdżając w innym kierunku. Prócz naszej grupy, na lodowisku nie było nikogo
innego. Stojąc na środku jak ostatnia kretynka, nie dość, że czułam na sobie
wzrok wszystkich obecnych, to jeszcze wróciły wspomnienia z każdej pojedynczej
jazdy. Treningu, zawodów czy zwykłego przebywania na lodzie ze znajomymi. Każdy
ruch mojego ciała, każdy krzyk kibiców i trenera. Słowa otuchy rodziców.
Wszystko.
Niewiele
myśląc ruszyłam w odpowiednią stronę, jeżdżąc płynnie i z gracją mijając
przyjaciół, którzy uśmiechali się pod nosem. Zrobiłam parę obrotów wokół
własnej osi, dopóki mój wzrok nie zarejestrował blondyna stojącego po drugiej
stronie bandy, uśmiechającego się zawadiacko i pijącego coś z plastikowego
kubka z automatu.
-
Co ty tutaj robisz, Lynch? – zapytałam, podjeżdżając do niego. Chłopak nachylił
się nad bandą, bez słowa całując w policzek. Na reakcje towarzystwa nie
musiałam długo czekać. Zaraz rozległy się głośne „aww” i „oww”. – Więc?
-
Cześć, Nela. Tak, mam się nienajgorzej.
-
Cześć, Ross. Jak się miewasz? – spytałam udając naprawdę przesłodzony ton, na
który chłopak wybuchł śmiechem, krztusząc się napojem. – Lepiej się uspokój, bo
ja cię reanimować nie będę.
-
Dobrze wiedzieć, że w razie czego mam na kogo liczyć – zironizował, podając mi
kubek, w którym czaiła się gorąca czekolada. – Nie krępuj się.
-
Dzięki za pozwolenie – mruknęłam, ale wzięłam parę łyków. – Boże! Jakie to
słodkie! Jak można to pić? Przecież to sam cukier. Gdzie ta czekolada?
-
Roztopiona – skomentował ze śmiechem, poprawiając mi beanie, która spadła mi na
oczy. Wywróciłam na niego oczami, oddając kubek i wracając do jazdy. – Popisz
się swoimi umiejętnościami, Roberts! – zawołał.
-
Właśnie, Nela! Pokaż nam, co właściwie potrafisz! – zgodziła się z nim Fizzy.
-
Tylko się nie wywróć, siostrzyczko. – Nate jak zwykle był uszczypliwy.
-
Ile zyskasz jak upadnę? – zainteresowałam się, podjeżdżając bliżej bliźniaka.
-
Ja? Ale to ja jestem tym, który w ciebie wierzy – tłumaczył się, nie kryjąc
uśmiechu, na który jedynie podniosłam wyżej brew. – Pięćdziesiąt dolarów.
-
Skąd Martin masz taką kasę? – spojrzałam na młodszego brata, którego wzrok
jasno mówił, bym nawet nie myślała o upadku.
-
Ja, w porównaniu do tego buca, oszczędzam – warknął, zakładając dłonie na
piersi.
-
I oszczędzisz też te pięć dych – oświadczyłam z powagą, odjeżdżając od nich.
Wszyscy
zeszli z lodu, by dać mi jak najwięcej miejsca. Nie chciałam tego robić.
Uważałam to za chwalenie się swoimi ewentualnymi umiejętnościami, ale po minie
mamy widziałam, że czekała na to. W pierwszej kolejności wykonałam jaskółkę,
która była najprostszą figurą ze wszystkich. Później podwójnego Toeloop, a na sam koniec również podwójnego
Axela. Ku niezadowoleniu Nate’a obyło się bez upadku i jakiejkolwiek kontuzji.
Brat był tym faktem tak bardzo niepocieszony, że w zamian musiałam mu postawić
lunch w jego ulubionym lokalu, czytaj Pizza Hut. Tam też wybraliśmy się całą
grupą. Łącznie z Fizzy i Rafe’m, którzy byli pierwsi do posiłku, za który nie
musieli płacić oraz z Rossem, który postanowił, że nie wróci do domu dopóki nie
spędzę z nim kilku godzin.
Po jedzeniu, przez który straciłam w sumie
dwadzieścia dolarów, pożegnałam się ze wszystkimi, dziękując rodzicom za czas
tylko w troje, a Fizzy i Rafe’owi obiecując, że wszystko im opowiem i poszłam
gdzieś z Rossem, który miał dla mnie jakąś niespodziankę. Wyglądał jak
zadowolone z życia dziecko, któremu do szczęścia wystarczyła jedna zabawka. Po
kilkunastominutowym spacerze znaleźliśmy się pod budynkiem jego szkoły
tanecznej.
- Och – wydusiłam, ogarniając całość spojrzeniem,
starając się zrozumieć, co ja tam właściwie robiłam. – Dlaczego mnie tutaj
przyprowadziłeś?
- Zobaczysz – powiedział z uśmiechem i pociągnął
mnie w kierunku drzwi, które następnie otworzył kluczem. Widząc moją minę,
która wyrażała zbyt wiele pytań, wyjaśnił mi. – Często zostaję po godzinach,
więc właściciel wyrobił parę kluczy tylko dla mnie.
- I możesz sobie tutaj przychodzić o dowolnej porze?
Nawet w środku nocy?
- Tak jak ty mogłaś przychodzić na lodowisko nawet w
środku nocy.
- Ale nie korzystałam z tego – mruknęłam, idąc za
nim wzdłuż pustych korytarzy, na których wisiały zdjęcia z zawodów czy
treningów. – To ty i Rydel! – zawołałam, zatrzymując się, gdy zobaczyłam znane
twarze. Ross trzymał Rydel w pasie w górze, a ona wykonywała szpagat w
powietrzu. Wyglądało to tak, jakby dla nich ta figura nie sprawiała żadnego
problemu. – Nieźle.
- Twoja joga ma się do tego nijak – zaoponował,
ciągnąc mnie dalej, aż otworzył drzwi od jednej z sal treningowych. Jedną ze
ścian w całości pokrywało lustro razem z poziomą rurą. Pod oknami ustawione
były dwie długie ławki, na jednym z parapetów stało radio, a na drugim dwie
sportowe torby, w tym jedna moja, którą poznałam po kilku naszywkach.
- Lynch! Co robi tutaj moja torba? – zapytałam z wyrzutem,
pokazując na rzecz.
- Leży? – odparł głupio, podchodząc do niej by w
następnej chwili mi ją rzucić z cwanym uśmieszkiem. – Przebierz się.
Chłopak pokazał mi szatnie i zostawił mnie samą,
dopiero pięć minut później. W torbie znajdował się mój sportowy stanik od
Calvina Kleina, na który namówiła mnie Fizzy i dresy ze zwężanymi nogawkami z
Nike, które kupiłam za namową samej siebie. Włosy związałam w wysokiego kucyka,
ponieważ nie miałam kompletnego pojęcia, co ten geniusz wymyślił, a nie miałam
ochoty by męczyć z wpadającymi do oczu kudłami.
Gdy wróciłam na salę, Ross akurat wykonywał jakiś
układ, w którym machał biodrami, robił obroty i machał dłońmi jak poparzony.
Poza tym wyglądał całkiem nieźle. Jeansy zamienił na koszykarskie spodenki, a
koszulkę na luźny tank top, który odsłaniał jego umięśnione ramiona. Przekrywał
niestety wyrzeźbiony brzuch.
Nie mówcie nikomu, że o tym pomyślałam.
- Gapisz się. – Mój jakże subtelny potok myśli,
przerwał jego rozbawiony głos. Teraz stał w miejscu, z dłońmi opartymi na talii
i patrzył na mnie w wielkim lustrze.
- Zastanawiałam się kiedy wywiniesz orła. – Trochę
mijając się z prawdą, pokazałam mu język, stając obok niego. Sięgałam mu do
karku, co było dla mnie frustrujące, ponieważ on patrzył na mnie z góry. Nie znosiłam,
gdy ludzie tak na mnie patrzyli. – Ty też się gapisz.
- Nigdy nie widziałem nago twojego brzucha. Nie
miałem pojęcia, że jest tak płaski.
- To wina licznych brzuszków, w które się
zaangażowałam od szóstej klasy oraz jazdy na łyżwach, jodze, bieganiu i
milionie innych czynników. Nic wielkiego – wzruszyłam niedbale ramionami,
skanując jego twarzy w lustrze. – Więc, co będziemy robić? Stać w miejscu i
patrzeć na swoje odbicia?
Ross wzruszył ramionami, odwracając nas twarzą do
siebie. Uśmiech błądził mu po ustach, a ja kompletnie nie wiedziałam, czego mam
się po nim spodziewać. Nagle chwycił mnie za tył prawego uda, owijając sobie
moją nogę wokół biodra i robiąc parę kroków w tył, przez co zrobiłam pół
szpagat. Nie bolało mnie to. Wszystko mogłam zrzucić na jogę, która mimo
wszystko wymagała jakieś tam sprawności.
- Jeśli miałeś zamiar sprawdzić moją gibkość, trzeba
było powiedzieć – mruknęłam, stając prosto. – Chcesz mnie przetestować?
- Za dwa tygodnie biorę udział w pokazie, ale nie
mam partnerki. Rydel nie może wziąć w tym udziału, ponieważ wyjeżdża razem z
Ellingtonem z miasta, na jakąś rodzinną imprezę Ratliffów. Pomyślałem o tobie.
- O mnie? – powtórzyłam, pokazując na siebie palcem
omal nie wybuchając śmiechem. – Zdajesz sobie sprawę, że w tańcu jestem
prawdziwą łamagą? Mogę ci połamać stopy, palce, a nawet sprawić, że skręcisz
sobie kostkę. To kiepski pomysł. Weź kogoś innego. Jakąś cheerleaderkę czy kogoś, kto naprawdę
ma pojęcie o tańcu.
- Nawet jeśli znajdę
kogoś, kto ma pojęcie o tańcu, może się okazać, że ta osoba nie potrafi zrobić
nawet szpagatu, a w tym wypadku jest on konieczny.
- Co to za styl?
- Modern jazz.
- Modern jazz. Czy to
nie w tym stylu jest tak mnóstwo przytuleń, podskoków, turlania się po podłodze
i mnóstwa innych rzeczy, przez które mogę dostać siniaków?
- Tak, to chyba ten
styl – przyznał bez cienia niepewności. – Nie musisz się zgadzać. Poszukam
kogoś innego. W końcu w tej szkole uczy się mnóstwo osób.
- Możemy spróbować,
Lynch – oznajmiłam, podchodząc do drążka i wcale nie dlatego, że jakaś seksowna
tancerka mogła go omamić, ale dlatego, że naprawdę chciałam spróbować czegoś
nowego.
I okej, może bałam
się odrobinę, że ktoś będzie go podrywał.
- Ale…? – podjął,
obserwując co robię.
- Ale dobrze wiesz,
że ja nie wiem na czym to polega. Mam problem by swobodnie machać biodrami w
tłocznym klubie, a co dopiero tańczyć coś tak… intymnego, kiedy patrzy na
ciebie kilkanaście osób.
- Nauczę cię tego –
szepnął, przytulając mnie od tyłu, co było miłe.
- Dobrze, bo naprawdę
nie chcę się skompromitować.
- Nie skompromitujesz
się – obiecał. – Dziękuję ci.
- Za co?
- Za to, że mimo
swojej niewiedzy na temat tego tańca, chcesz to zrobić – odparł, całując mnie w
policzek, co było jeszcze przyjemniejsze.
Po kilkuminutowych
czułościach, z którymi czułam się coraz pewniej, włączył radio. Muzyka była
szybka i przypominała utwory z gatunku hip-hop. Aczkolwiek mogłam się mylić,
ponieważ nie byłam znawcą takiej muzyki. Ross zaczął wykonywać układ, który
wydało mi się, że zna doskonale i mógłby go zatańczyć nawet w ciemnym pokoju z
zamkniętymi oczami. Obserwowanie go było czystą przyjemnością. Wszystko
wykonywał płynnie, bez cienia zastanowienia czy zatrzymywania się. Co jakiś
czas stawał na rękach, wyrzucając nogi w powietrze, by w następnej sekundzie
machać biodrami w zbyt erotyczny sposób, który zdecydowanie powinien zostać
zakazany. I kiedy tak na niego patrzyłam, zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy.
Nasz taniec być może
będzie równie erotyczny co jego.
Czy już mogę zacząć
umierać?
____________________________________________________________
Witajcie misie!
Tak wiem, że gif z Rossem nie przedstawia jego erotycznego i pociągającego tańca, ale chyba możecie na to przymknąć swoje piękne oczęta, co? :)
Chciałam Wam zdradzić, że teraz czeka nas zbliżenie Rossa i Neli. W końcu, jak sama Nela powiedziała, w moderm jazz (jeśli źle to odmieniłam, wybaczcie mi) jest mnóstwo przytuleń. Ale czy ona w zamian nie będzie chciała nauczyć czegoś nowego Rossa? :)
Tyle ode mnie. Do następnego rozdziału, kochani!
Kocham Was, maleństwa! :*
- matrioszkaa! xx
Hej haj heloł! c:
OdpowiedzUsuńNie skomentowałam ostatniego rozdziału (w sumie, to nie wiem dlaczego), więc w tym nawiążę do 13 i tego, ok? ^^
Po pierwsze:
DFSLKDFJAMFBLKJMABLKANJFBPVJDOFEVODNGOFJSWOVJED
No. I tyle w temacie, jeśli chodzi o moją reakcję, gdy czytałam poprzedni rozdział. Nie mogłam się doczekać, aż Nela i Ross oficjalnie zaczną się "lubić" i wreszcie ta chwila nastała! ^^ Podoba mi się przede wszystkim to, że ich relacja jest taka naturalna :) Wiesz, nie ma: pocałunek w deszczu i "O Boże, jak ja Cię kocham!". Tylko wszystko dzieje się po kolei. :) Oczywiście, Ross w swoich uczuciach jest na swój sposób słodki, co również mnie urzekło. I to nie jeden raz. c:
Nom. Przejdźmy do kolejnych wątków.
Fizzy i Rafe, jak zawsze wspaniali. Ta dwójka zawsze mnie rozbraja.
Ale, no ej! Jak on mógł te cudne blond włosy przefarbować, co? To znaczy, wiem, że często to robi, ale na brązowy? No nic. Mam nadzieję, że już wkrótce z powrotem będzie blondynem ^^
Co do gifa: Ross i jego wygibasy zawsze są pociągające, tak więc mnie to nie przeszkadza. ;p Nie mogę się doczekać, co wymyślisz dalej w związku z ich próbami tańca. Oczywiście, nie mogę się też doczekać tych zbliżeń, o których pisałaś w notce :3
A apropo notki; ciekawość wwierca mnie w podłogę, gdy myślę o tym, czego Nela mogłaby nauczyć Rossa. I na te wydarzenia także czekam z zapartym tchem ^^
~JuLien :3
Co napisała Mika do Sparrow i Raff pp przeczytaniu rozdziału?
OdpowiedzUsuń"BĘDĄ SEKSY U MATSS"
Także wiesz, my się już jaramy, szykujemy dietetyczne marchewki i wodę z cytryną, i czeeeeekaaaaamy!
No co? Chyba każdy lubi żreć spędzając czas w internetach? Okay, przestaję się oszukiwać, to tylko ja tyle wpieprzam. XD
Rozdział precjozny, Matss!
Ross i Nela (oszczędzę Ci parringów Miki w stylu Husar czy Hubnia) jako oficjalna para są tacy słodcy. Sooooł adorabl! I Nela taka bardziej dziewczęca się przy nim wydaje.
O, podoba mi się motyw z naprawianiem relacji, niby to tylko blog, ale jakoś milej mi na serduszku, jak sobie pomyślę, że mogą być fajne rodzinne historie jeszcze.
Wait, Nela na lodzie?
GOOOOŁ, NELA, GOOOŁ! A TERAZ SZYKUJE SIĘ DO SKOKU, PROSZĘ PAŃSTWA, CO TO BYŁ ZA WYSKOK! DOSKONAŁA PRECYZJA I TECHNICZNE PERFEKCYJNIE! Sori, nie umiem bawić się w Szpakowskiego czy innego Szaranowicza, u Brytoli komenatorzy się tak nie podniecajo. :c
Pragnę więcej duetu Rafe and Fizzy! I Nate'a. Są fenomenalni!
A tymczasem śmigam, czas zdjąć paskinz zębów coby mieć olśniewający uśmiech i poderwać moją kościelną miłość. Don't ask, I'm embarrassed.
Odmeldowuję się,
Mikula
Aaaaa! Nelka przełamała lody i wróciła na lód! :D Czekaj... Ale to nie miało sensu XDDD
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię się popisywa jak Nela :P Znaczy ja gram na flecie poprzecznym, a zawsze jak przyjedzie do nas rodzina, to rodzice chcą żebym coś zagrała, a ja nie mam na to ochoty. Ale trzeba jakoś żyć, nie?
Ross jakiś ty utalentowany :D Chciałabym zobaczyć na prawde jak Ross tańczy ten taniec. To by było coś...
Jak dobrze, że Nela się zgodziła! Stworzą świetną parę (jak na razie taneczną hyhy) , Nela w końcu poczuje coś do Rossa, stworzą świetną parę (normalną :)))) ) i będzie w końcu każdy happy! (każdy czyli ja xd) :D
Rafe i Fizzy! :D Zajebista para! Ale mimo wszystko nie chcę, żeby byli parą. To jest za bardzo.. hmmm... przewidywalne. A twój blog nie jest przewidywalny. I to w nim kocham <3
Chce więcej Nate'a. W mojej wyobraźni on jest mega seksowny, więc chce więcej :P :D
Wysyłam ci kubeł weny Pocztą Polską!