poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 11 | Lubi mnie bardziej niż powinien.




            Po przerwie oddzielającej semestr przedostatni od ostatniego, wiele rzeczy wróciło na swój stary tor. Zamiast spać do siódmej trzydzieści i szykować się na ostatnią chwilę, wstałam przed piątą rano, ubrałam się w dres i wyszłam do ogrodu, gdzie poświęciłam się jodze, którą przez ostatnie dni odłożyłam na bok. Około siódmej mogłam zaobserwować leniwy wschód słońca oraz jak moi sąsiedzi niechętnie wychodzili z domów w tych swoich eleganckich strojach i wsiadali do drogich samochodów. Martin znowu przygotował dla wszystkich śniadanie, Mikey nie zjadł do końca płatków czekoladowych, a Nate pojawił się w kuchni dopiero za piętnaście ósma, wciąż będąc w piżamie. Tym razem nie ubrałam ani szpilek, ani spódniczki czy czegoś kolorowego. Moje ubrania ponownie były szare, włosy związane w niedbały warkocz, a na głowie pojawiła się czarna beanie. Była jednak, jedna rzecz, która mimo minionego tygodnia nie uległa zmianie.
            Ojciec nie wrócił do pracy. Zamiast tego, pojawiła się mama oznajmiająca nam, że przez następny miesiąc będzie w domu. Było to dla mnie nie lada zaskoczeniem, bo ona rzadko kiedy zostawała tak długo w Littleton jeśli nie było żadnych świąt czy ważnych dla niej uroczystości. Jednak nikt z nas nie narzekał. Po minie Mikey’a widziałam jak bardzo się ucieszył, że rodzina będzie w komplecie.
            Także moi przyjaciele zauważyli, że znowu byłam sobą. Tą nudną, przeciętną osobą, która z tłumu nie wyróżniała się niczym nadzwyczajnym. Ale to było w porządku, przynajmniej dla mnie. Czułam się dobrze w bluzie Martina, beanie Nate’a oraz w Converse chociaż śniegu wciąż było od cholery i szybko pojawiał się w nich basen.
            - Mam wyniki waszych egzaminów. – Tak, przez następny tydzień, rozpoczynał lekcje każdy z nauczycieli. W sumie nie zaliczyłam dwóch przedmiotów, matematyki i chemii. Mimo moich usilnych starań, czekały mnie dwie poprawy co, biorąc pod uwagę wynik z poprzedniego semestru, nie było niczym szokującym. Poprawy miały nastąpić w kolejny poniedziałek i wtorek, a wraz ze mną chemię miał zaliczyć między innymi Ross, a matematykę Rafe z Fizzy.
            - Czy i tym razem Martin udzieli nam jakiś korepetycji? – zapytał żałośnie przyjaciel podczas lunchu, dąsając się nad sałatką z kurczakiem, która, jak się dowiedziałam, była specjalnością Lauren. – Jeśli on nie znajdzie dla nas czasu, będę musiał prosić rodziców by mi kogoś znaleźli.
            - Z największą przyjemnością pomogę seniorom! – Oczywiście, że Martin miał niezwykłe wyczucie czasu i zawsze wiedział, gdzie i kiedy ma się pojawić. – Tylko powiedz mi, Nela, jakim cudem nie zaliczyłaś tego egzaminu? Przecież uczyłem cię do niego!
            - Najwidoczniej jesteś marnym nauczycielem – mruknęłam, pijąc z puszki swoją zieloną herbatę. – Pewnie ty wszystko zaliczyłeś, huh?
            - Jasne, że tak. Nawet z hiszpańskim poszło mi całkiem nieźle.
            - Cieszę się, naprawdę – wtrącił Rafe, z pełnymi ustami. – Ale kiedy masz czas by zająć się nami i naszą nauką do poprawy? Mamy piątek, na Boga!
            - Czyli przed nami dwa pełne dni nauki. Damy radę. Idziecie na dzisiejszy koncert R5? Ich rodzice mają się pojawić i nasi też chcą iść. Ponadto Riker przyjechał na weekend, więc pewnie też się wybierze.
            - Znając ich, będę musiała przyjechać – przyznałam bardzo niechętnie.
            - Nie wiadomo za to czy Ross dzisiaj zagra. Był na pierwszych dwóch lekcjach, ale zwolnił się do domu. Źle się poczuł czy coś – dodał, rozglądając się po stołówce, jakby kogoś szukał. – Zróbmy tak, przyjedźcie do nas z rzeczami na dwa dni i dwie noce, by już jutro z samego rana wziąć się ostro do nauki. Teraz muszę uciekać.
            - Co będziesz chciał w zamian? – zapytałam, znając go na tyle dobrze by wiedzieć, że z pewnością będę musiała coś dla niego zrobić. Martin uśmiechnął łobuzersko.
            - Dogadamy się, siostro. – Puściwszy mi oczko, uciekł w bliżej nieokreślonym kierunku, gwiżdżąc pod nosem coś wesołego.
            - On jest słodki – Fizzy westchnęła, na co wywróciłam oczami. – Nie rób takiej miny, kochana. On jest jak mały, pluszowy miś, do którego można się przytulić o każdej porze i godzinie oraz poprosić o pomoc, w każdej możliwej kwestii.      
            - Wątpię czy zapytałbyś misia o pomoc z matmą – Rafe zironizował, za co oberwał od niej w tył głowy. – Nie bij ludzi, bo pewnego dnia dostaniesz pozew.
            - Nie bądź taki mądry, Rafael. Do nauki byś się wziął.
            - Ty też byś mogła, panno Ja-wszystko-wiem – dogryzł jej.
            - Nie mów mi, co mam robić Rafael.
            - Ty mi też nie, Félicité.
          - Wy się naprawdę kochacie – zauważyłam ze śmiechem, kończąc jeść zbożowego batonika. – Ktoś mi powiedział, że kto się czubi ten się lubi. Jestem ciekawa jak daleko to droczenie was zaprowadzi. – Wzrok jakim obdarowali mnie przyjaciele mówił mi, że powinnam się natychmiast zamknąć, jeśli chcę przeżyć. – Jesteście uroczy – zapiszczałam, jeszcze mocniej ich denerwując.
            - Zamknij się, Cornelia – powiedzieli jednocześnie, poczym spojrzeli na siebie z prawdziwym mordem w oczach, co wydało mi się naprawdę zabawne.
            - To ciekawe – podsumowałam, wstając od stołu. – Idę poudawać, że szkoła mnie obchodzi. Widzimy się na wuefie.
            - Dokąd się wybierasz? Do końca lunchu zostało jeszcze piętnaście minut! Ty nigdy nie uciekasz z niego szybciej niż to jest konieczne! – zauważyła Fizzy, wbijając we mnie ciekawskie spojrzenie, które nie należało do moich ulubionych.
            - Muszę zacząć pisać esej na francuski, jeśli chcę z nim zdążyć do końca następnego tygodnia – poinformowałam ją ze zbolałą miną. - To w końcu ostatni semestr i nauczyciele, szczególnie dla mnie, nie są zbyt mili.
         - Ale przecież swój egzamin z francuskiego zaliczyłaś na sto procent. Powinna ci odpuścić; przynajmniej trochę – zauważył Rafe, nieprzerwanie jedząc.
            Zapłacę sto dolarów temu, kto mi powie, gdzie on to wszystko mieści.
            - I właśnie dlatego tak mnie ciśnie. Uważa, że powinnam coś z tym zrobić. Chce bym zdawała na jakiś kierunek językowy, bo nie chce bym zmarnowała swój talent; jakbym jakiś posiadała – mruknęłam, kierując się do wyjścia ze stołówki.
            Oczywiście nie byłabym mną, gdybym przy okazji na kogoś nie wpadła. Tym razem moją ofiarą okazał się być Austin. Od jego imprezy, na której spędziłam noc na trawie z Rossem i patrzyliśmy w niebo, nie rozmawialiśmy (właściwie nie gadałam ani z nim, ani z Lynchem, ale to już inna historia). Austin spojrzał na mnie z uśmiechem i rzuciwszy „uważaj”, minął mnie.
            I tyle.
            Nie powiedział ani cześć, ani miłego dnia, czy cokolwiek innego, co mówił mi wcześniej, nawet jak w biegu mijaliśmy się na korytarzu. Nie myślałam nad tym długo, gdyż w tym samym czasie dostałam jakże rzetelną i uprzejmą wiadomość od Rossa, w której poprosił mnie o podrzucenie notatek z zajęć.
            Pewnie i co jeszcze? Może lody miałabym mu dostarczyć?
            Mimo mojej wielkiej niechęci by robić dla niego cokolwiek, a tym bardziej być przykładną znajomą, po skończonych lekcjach, zapukałam do jego drzwi. Na moje szczęście nie miałam przy tym świadków w postaci moich braci, bo w przeciwnym razie nie obeszłoby się bez uszczypliwych komentarzy czy śmiechów. Pod tym względem byli bardzo nieznośni i dziecinni; gorzej niż Mikey.
            Minęło dobrych siedem minut, nim ktoś otworzył drzwi. W progu ujrzałam mizerną twarz Rossa. Jego blond włosy były oklapnięte, z czoła lał się pot, luźna koszulka przykleiła mu się do klatki piersiowej. Jakby tego było mało oddychał z trudem i miałam wrażenie, że za chwilę zemdleje.
            - Nie znam się na pierwszej pomocy, więc ani mi się waż mdleć - rzuciłam na przywitanie, bez zaproszenia wchodząc do domu. Nie minęło dziesięć sekund, gdy obok mojej nogi pojawiła się Pixie. Suczka zamerdała parę razy ogonem, ale szybko straciła zainteresowanie moją osobą, przenosząc ją na rzecz zabawki leżącej w kącie holu.
            - Nie jestem w aż tak opłakanym stanie, Nela – mruknął, prowadząc mnie do kuchni.
            - Jesteś sam? – zapytałam, zauważając panującą dookoła nas ciszę, która dla naszych domów była czymś nadzwyczajnym.
          - Rodzice są w pracy, Rydel i Rocky pewnie ze swoimi kumplami, Ryland z całą pewnością na treningu piłki nożnej, a Riker odwiedzał… kogoś. Nawet nie powiedział kogo, dał mi prostu ciszę bym odpoczął. Chcesz coś do picia?
          - Pewnie nie masz mrożonej zielonej herbaty od Liptona, co? – zgadłam, opierając się pośladkami o stół. Ross pokręcił przecząco głową, na co wzruszyłam lekko ramionami. – To niech będzie kawa, którą pija Rydel.
            Parę minut później, z kubkami po brzegi wypełnionymi napojami, znaleźliśmy się w pokoju chłopaka. Od razu zajęłam miejsce na podłodze pod oknem, z którego zbyt dobrze widziałam swój dom oraz kontury rzeczy stojących na moim parapecie. Ross usiadł na łóżku, wzdychając z dziwną ulgą.
            - Co tobie właściwie jest? Ludzie gadają, że zwolniłeś się po drugiej lekcji.
            - Czemu pytasz?
          - Jestem po prostu zbyt ciekawska i wścibska by tak po prostu ominąć ten temat. Powinieneś to wiedzieć; znamy się zbyt długo.
          - Nie sądziłem, że mogłoby to cię zainteresować – przyznał, wolno pijąc swoją herbatę. – Mam chyba coś z żołądkiem.
            - Więc mam nie być zaskoczona, gdy nagle zaczniesz wymiotować?
         - Mniej więcej. – Odstawiwszy na bok swój kubek, spojrzał na mnie ze swoim idiotycznym uśmiechem, za który miałam ochotę skręcić mu kark. Poważnie, uśmiechanie się w ten sposób powinno być karane. – Dlaczego od imprezy u Austina, nie odzywałaś się?
            - Umm… - Przegryzając nerwowo wargę, patrzyłam wszędzie, byle nie na niego. Nie na jego mizerną twarz, zmierzwione włosy i załzawione oczy. – Hm, sama nie wiem. Tak po prostu wyszło. Moja mama wróciła, spędzaliśmy razem czas. To nie ma głębszego znaczenia. Nie wmawiaj sobie, że ciebie unikałam czy coś.
            - Mógłbym tak stwierdzić, wiesz? – zagadnął, przesuwając się na brzeg łóżka. W tamtej chwili ani trochę nie wyglądał jak chory, pozbawiony energii, człowiek. Wręcz przeciwnie. – Bo ty rzadko kiedy przebywasz ze swoją rodziną z własnej woli.
         - Do czego ty właściwie dążysz, Lynch? – warknęłam, odkładając obok siebie kubek, by przypadkiem nie wylać jego zawartości. – Ubzdurałeś coś sobie.
            - Czy gdybym się mylił, zareagowałabyś w ten sposób?
          - Wychodzę – oznajmiłam, podnosząc się z miejsca. Nie zrobiłam jednak dwóch kroków, kiedy poczułam jak chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął mnie na łóżko. Górując nade mną, uśmiechał się łobuzersko. – Mogę zapytać, co ty odpierdalasz?
          - Jesteś taka wulgarna – zauważył, nieprzerwanie wpatrując mi się w oczy, na co wywróciłam swoimi, jednocześnie czując ten dziwny ścisk w żołądku i mocno bijące serce. Coś, co po prostu nie powinno się dziać w jego towarzystwie. – Dlaczego on tak po prostu dał sobie z tobą spokój?
            - On? Kto? Chryste, Lynch, odwodnienie sprawia, że gadasz jakieś pierdoły.
            - Czekam na chwile, w której będę mógł powiedzieć ci wszystko, a ty to zrozumiesz.
            - Teraz kompletnie nic nie rozumiem i mam cię za prawdziwego świra.
            Ross zamiast mi cokolwiek odpowiedzieć, zerwał się z łóżka i wybiegł na korytarz. Chwilę później usłyszałam odgłosy wymiotowania, na które westchnęłam ciężko.
            I to by było na tyle z naszej bezsensownej rozmowy.
         Stając w łazience, zmoczyłam jeden z ręczników do rąk i przyłożyłam go do rozgrzanego karku chłopaka. Mogłam dosłyszeć jak z jego ust uleciało westchnienie ulgi, na co nieznacznie się uśmiechnęłam, siadając za nim.
          - To takie obrzydliwe – jęknął, odbierając ode mnie ręcznik, którym przejechał sobie po twarzy i szyi. – Nie masz odruchu wymiotnego?
           - Mieszkam z trójką braci, którzy są bandą najobrzydliwszych ludzi na świecie. Nic nie zrobi na mnie wrażenia, Ross. Nawet kupa na środku salonu.
            Ross zwymiotował jeszcze dwa razy, poczym wrócił do pokoju na ciężkich nogach. Jako przykładna i pełna empatii koleżanka, podałam mu szklankę wody wraz z jakimiś tabletkami, w które wcześniej zaopatrzyła go szkolna pielęgniarka. Gdy to wszystko połknął, położył się do łóżka. Patrząc na jego spoconą twarz i wsłuchując się w ciężki oddech, chciałam tylko zostawić mu notatki i wrócić do domu, by w spokoju doszedł do siebie. On jednak, drugi już raz tego dnia, złapał mnie za rękę.
            - Zostań.
          Więc zostałam. Położyłam się koło niego; nie minęła chwila, gdy jego głowa wylądowała na mojej klatce piersiowej, a dłonie owinęły się w wokół talii, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Czułam się… dobrze. Zupełnie tak, jakby moje miejsce było dokładnie przy nim.
            - Dobranoc, Nela.
           - Tylko nie zwymiotuj na mnie, Lynch – pogroziłam mu, co skomentował cichym chichotem. – Mówię poważnie.
            - Postaram się, kochanie.

________________________________________________________________

          Gdy obudziłam się kilka godzin później, pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam po otwarciu oczu, były brązowe tęczówki Rossa i jego uśmiech. W moich nogach leżała Pixie, która pochrapywała lekko, co wydało mi się najsłodszym dźwiękiem na świecie. Coraz częściej przyłapywałam siebie na tym, że chciałabym mieć jakieś zwierzątko. Nieważne czy byłby to pies, kot, chomik czy kanarek. Chciałabym mieć kogoś, kim mogłabym się zająć.
            - Witam ponownie Śpiącą Królewnę.
            - To ty byłeś tym, który chciał spać – przypomniałam mu, podnosząc się do siadu. Na jego biurku dostrzegłam dwa kubki z parującym napojem oraz paczkę krakersów. – Jak się czujesz?
            - Zdecydowanie lepiej – powiedział, wstając z łóżka by podać mi jeden z kubków, który po brzegi wypełniony był zieloną herbatą. – Nie jest to co prawda ta jaką lubisz, ale nie jest najgorsza.
            - Tą też lubię i pijam przed snem – przyznałam, biorąc parę łyków, mimo że była cholernie gorąca. – Czujesz się na tyle lepiej by zagrać koncert?
          - Nie. Nawet gdybym chciał tam być, jest już na to za późno. Impreza zaczęła się godzinę temu. Dzisiaj zastępuje mnie Riker.
            - Dla niego to pewnie niezła frajda znowu być na scenie z gitarą w dłoniach, co?
          - Zapewne. Od kiedy jest na studiach, nie ma czasu by grać. Jego doba jest podzielona między zajęciami, pracę dorywczą, uczeniem się, a kilkoma godzinami snu. Nie chciałbym być na jego miejscu. Nie wyobrażam sobie nie grać na gitarze czy śpiewać. Za bardzo to uwielbiam by tak po prostu z tego zrezygnować, nawet na rzecz zaliczeń.
            - Więc pójdź do collegu’u na kierunek muzyczny. Wówczas nie będziesz musiał nic tracić – rzuciłam mimochodem, mocniej zaciskając palce na kubku. – Dobrze, że masz jakąkolwiek pasję, Ross. Ja w tej chwili nie wiem nic na temat na swojej przyszłości.
            - Pewnego dnia czegoś się o niej dowiesz – obiecał. – Jednak ja już teraz mogę ci zaproponować kilka kierunków, na jakie mogłabyś startować.
            - A mianowicie?
            - Filologia. Tłumacz. Językoznawstwo. – Na jego propozycje zwyczajnie wybuchłam śmiechem, tak gromkim, że z kącików oczu zaczęły mi płynąć łzy. – Nie powinnaś się śmiać.
            - Owszem, powinnam. Ponieważ, to nie jest coś, co chcę robić. Co z tego, że jestem dobra w językach? Nie oznacza to, że naprawdę lubię się ich uczyć.
            - Więc skąd u ciebie takie dobre oceny z nich?
            - Sama nie wiem – przyznałam szczerze, wzruszając ramiona. Odstawiwszy kubek na szafkę nocną, z powrotem się położyłam. Ross dołączył do mnie chwilę później. Nasze ramiona stykały się ze sobą, a nogi całkiem nieświadomie, poplątały się. – Ja się do nich nie uczę. Robię zadania domowe i tyle.
            - Też bym tak chciał.
          - Chciałabym tak mieć na przykład z matmy. Skoro o nauce mowa, musisz poprawić egzamin z chemii, bo go nie zaliczyłeś.
            - A ty?
            - Również nie, co w sumie było to przewidzenia. Jestem z niej do kitu.
            - Możemy się do niej uczyć razem.
            - Dlaczego mi to proponujesz? Dobrze się czujesz?
            - Owszem. Ja tylko lubię spędzać z tobą czas – powiedział z czułością, składając na mojej skroni szybkiego całusa.
       - Co to było? – wydusiłam, patrząc mu prosto w oczy, będąc lekko oszołomiona jego niespodziewanym ruchem. - Nie powinieneś mnie całować w ten sposób, Ross. To niemoralne.
            - Chcę być bliżej ciebie niż kiedykolwiek przedtem, więc pozwól mi na to.
            - Czemu?
            - Ponieważ lubię cię bardziej niż powinienem – powiedział, przyciągając mnie mocno do siebie, w efekcie czego moja głowa wylądowała na jego klatce piersiowej, a ucho dokładnie w miejscu serca, które wydawało z siebie przyspieszony rytm. – Nie oddalaj się ode mnie, Nela.
            - Nie mam zamiaru się oddalać, Ross. 



 ______________________________________________________

Witajcie!
Nienawidzę spamu. Nienawidzę gdy ludzie karzą mi "dawać nexta". Nienawidzę, gdy ktoś nie doczyta do końca notki pod rozdziałem, w której wyraźnie napisałam, że nie wiem kiedy dodam cokolwiek, a w komentarzach i tak o to pytają. Dlatego zablokowałam komentarze od anonimów, którzy pod ostatnim rozdziałem omal nie wyprowadzili mnie z równowagi. 
Wolę już mieć mniej komentarzy, ale składających się z więcej ilości słów niż więcej komentarzy, które mają w sobie dwa słowa. 
Tyle w tym temacie. Nie musicie się ze mną zgadzać. To moja decyzja. 

Co do rozdziału, to... chyba pewne rzeczy powoli wychodzą na światło dzienne.
Zachowanie Rossa staje się śmielsze, Nela nadal nie rozumie swoich uczuć, a jej przyjaciele... Dla nich mam już coś zaplanowane ;)

Miłego dnia/tygodnia/życia, misie! 

- matrioszkaa! xx

7 komentarzy:


  1. A wczoraj się zastanawiałam, kiedy nowy u Matss. ._.
    Aż trudno, aż ciężko, AŻ SERCE BOLI, JAK CZYTASZ I UŚWIADAMIASZ SOBIE, ŻE NIE KOMENTUJESZ.
    SASDJKFKSJDH *--*

    Wybacz, Matss, kochanie. Doceniam całkowicie twoje komentarze i na moim blogu, i na czougu (nic nie mów, ale są trafne, jaramy się z Anulą, bo mądra z ciebie dziewczyna. Shhhshshsh, nic nie wiesz). Strasznie się cieszę i dziękuję, że wciąż je piszesz, nawet po miesiącu. XD Spokojnie, ja mam do nadrobienia 5 komentarzy u Ani i jakieś 8 u Malffu, więc spokojna twoja rozczochrana. (Y)

    Mówiłam ci już, jak bardzo podobne gusty mamy? Zielona herbata. Holland jako główna bohaterka. TEEN WOLF. <3 Beanie. Szare i czarne kolory. AC/DC. I wiele, wiele innych.
    Chodź tu na tulasa, zaginiona siostro. *-*
    Lubię to, że poruszasz tematy wszystkich na swoim blogu, pomimo że piszesz z perspektywy jednej osoby. To trudne, ale strasznie fajne, o wiele lepiej czyta się takie opowiadania. Są lekkie, ale nie proste. Wydarzenia są logicznie połączone i opisane. Kongratulejszyns, sister.

    Kooocham, uwielbiam, ubóstwiam i przyjaciół Neli. Są tacy... Wpasowani w jej życie, a przecież są całkiem różni i od siebie i od innych z jej otoczenia. No, i są przede wszystkim niepodobni do niej samej. I tak ich uwielbiam. SĄ NICZYM KOLOROWY CUKIEREK WŚRÓD ZWYKŁYCH, NUDNYCH CZEKOLADOWYCH DRAŻETEK.
    Nie pytaj.

    NO I WRESZCIE.
    NIE MOGŁAM SIĘ DOCZEKAĆ, ŻEBY O TYM NAPISAĆ.
    Scenka Rossa i Neli. asdjakjhdkahjsdkjh
    sjkhdkahsdkljhas
    dasjhdkjhasdh
    Umarłam i zdechłam jak czytałam.
    Gif mnie dobił, proszę państwa. Ja nie oddychałam przy czytaniu. Serio.
    Całus w skroń, objęcie ramieniem i splątane nogi.
    ''LUBIĘ CIĘ BARDZIEJ NIŻ POWINIENEM.''
    WYGRAWERUJCIE MI TO NA PODUSZCE.
    HERMAN, ZAPIEPRZAJ NA KURS WYSZYWANIA. RAJT NAŁ.


    Nie przejmuj się denerwującymi komentarzami. I nie mówię tego dlatego, że tak się zawsze pisze, żeby kogoś pocieszyć. Sprawdzone info, mówię z doświadczenia - nie warto, bo tych ludzi nie zmienisz i nic im nie wmówisz. Pamiętasz moje i Anuli wkurwy na czougu, kiedy gimbusy wyzywały nas za brak lub pojawienie się Raury?
    Kij wam w oko.
    Nikt nie każe wam czytać.
    Ross będzie ciumkał tego, kogo będzie chciał. Amen.

    Powodzenia w dalszym pisaniu. Oby szło ci prościej niż mi. Mnie blokada trzyma od listopada. Nie polecam nikomu.

    ~Raffy, Raff, Raffunia, zawsze do usług c:


    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem! Zgłaszam swoja obecność tym razem! Zbierałam się, zbierałam, a tu bum i dodałaś kolejny rozdział! Ale to w sumie dobrze, przy tamtym nie potrafiłam się zebrać na nic sensownego. No nic, skomentujmy wiec ten.
    Wspomniałam już kiedyś jak uwielbiam Rafe i Fizz? No, nie tylko ich, ale oni właśnie należą do grona moich ulubionych bohaterów. Szczególnie Rafe i jego kolorowe włosy, wiesz, ten mój ideał faceta. Uwielbiam po prostu ich przekomarzanki. Mam wtedy wrażenie, jako ta dusza, która widzi ukryte coś, choć nawet może nie być tego znaczenia, że mimo tych ich przekomarzań, zawsze mogą na siebie liczyć. A ja wtedy krzyczę w myślach, że też tak chcę. Że chcę takiego przyjaciela jak Rafe i Fizz. Nie żeby miała jakieś beznadziejne życie, ale brakuje mi czasem właśnie takich kłótni, które napawają pozytywną energią. Rozumiesz, o co mi chodzi?
    Ej, a tak w ogóle dzięki tobie coraz częściej myślę o zaczęciu ćwiczenia jogi. To chyba dobrze? Nie wiem, ale tak jakoś po przeczytaniu twoich rozdziałów ciągle mi się to przypomina. Muszę się w końcu wziąć! Może tak przy 15 rozdziale w końcu się za siebie wezmę i za tę postanowioną jogę? XD
    I chyba za każdym rozdziałem będę się jarać Martinem i tym, że on umie matematykę. I że jest taki cudnym bratem, aż chcę mieć rodzeństwo.
    Nela, nie! Żadnych zwierzątek! Po 5 roku życia pies zacznie Cię olewać i będzie jedynie spać w swoim kojcu! Nela, nie! Żadnych zwierzy! Ja wiem, że to fajne. O tak, będę się zajmować kimś w końcu, ale on zacznie Cię olewać! Wiem ze swojego doświadczenia. Serio, mój pies przychodzi do mnie tylko wtedy, gdy mam jedzenie. Zwierz - odradzam, Nela, uciekaj od tego! XD
    Najwyżej kup sobie rybkę. Rybka jest fajna, bo ona nigdy nie okazuje uczuć. Chyba, że niesiesz jej śniadanie. Ale to nie zmienia faktu, że lepiej sobie kupić rybkę niż psa.
    O czym ja to?...
    A tak, scenka Nela - Ross. Boże, jak słodko. Zawsze się rozpływam przy takich scenkach w opowiadaniach. Nie wiem co na to wynika,ale zaczynam lubić romanse, co nie jest dobre. Ani trochę. Nie chcę patrzyć tylko na to, a resztę fabuły mieć gdzieś, dlatego cieszę się z tego, że nie pozostajesz tylko na relacji Ross - Nela, a łapiesz się też za innych i wiele wątków. Nie tylko miłość, to dobrze. Nienawidzę takich blogów, gdzie w każdym rozdziale są całuski, wyznania miłosne i w ogóle akcja tylko przy kochających się bohaterach. Aż się niedobrze robi. Tu tak nie ma, za co wychwalam. Ba, to powinni chwalić wszyscy. Chociaż nie wiadomo, bo pewnie są tacy, którzy tylko czekają na te wszystkie całuski. Boże, to aż straszne, że ludzie czekają tylko na to, a resztę fabuły mają gdzieś. Smutne, szczególnie, że reszta fabuły jest równie genialna. I powinna być tak samo doceniana, a nawet bardziej, bo przecież życie nie składa się tylko z miłości chłopak - dziewczyna, a jeszcze przyjaźni, relacjach z rodziną, samym sobą...
    No ale oczywiście w opowiadaniach niektórych te inne aspekty nie mają znaczenia, jak też dla niektórych ludzi.
    Ugh, rozczulam się, ale w sumie taka prawda. Może nawet niestety. (Nie może, na pewno. SMUTNE)
    Ach, teraz się tylko modlić żeby ktoś nie zaczął tworzyć sobie dodatkowych kont na bloggerze i nie pisał z nich 'dawaj nexta'. Prawda?
    Także Ty sobie tam pisz ten następny rozdział, ile tam chcesz (ale nie przesadzaj, dobrze?) i widzimy(Czytamy?) się w następnej notce.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Obecna!
    Powrót do szarej rzeczywistości i tak jest kolorowy. Dzięki komu? Rafe i Fizzy, moi drodzy parafianie!
    Ubóstwiam ich. Przekomarzanki na stołówce są tak wpasowane :')
    Nela oblała chemię i matmę... Mogę pomóc. :p
    Jestem dobra z matmy, a chemię całkiem ogarniam, ale...
    Jak ona się tam z Rossem pomigdali, to ja sama tam zejdę i umrę na śmierć. Shh. Tak miało być c:
    Ale o tym później.

    W kwestii zwierzątka (dla Neli, of course) polecam królika. I nieprawdą jest, że jedzą tylko kapustę i marchewki. Sami sobie jedzcie! Mój jadł ogórki :3

    Gif na początku minimalnie mnie pocieszył.. Bo od 3 godzin moje włosy schną od deszczu, a suszarka niszczy mi włosy, więc nie mogę jej użyć.. Ghh. 10 minut szłam. I to z kapturem na głowie i schowanymi włosami, a one i tak mokre.
    O czym to ja?
    Aa tak.
    Gif pocieszający. (Y)
    Nela - przykładna koleżanka. Zaniosła notatki, ogarnęła rzygającego Rossa, zasnęła z nim.....

    I wreszcie przychodzi ten moment, gdzie Ross i Nela robią miziu-miziu... Ten pocałunek w skroń *-*
    Ostatni gif jest taki cudowny, że wciąż mam go przed oczami c':
    I rozpływam się przy słowach "ponieważ lubię cię bardziej niż powinienem". <3
    I słowach ""nie mam zamiaru się oddalać, Ross".
    Rozpłakać się można!
    Mimo wszystko ten rossdział jest taki naturalny i taki słodki, że jeszcze chwila, a zacznę piszczeć jak gimbusiara. :D

    Boże, błogosław ten dzień! Matrioszkaa zamieściła przekleństwo!
    Albo nie, lepiej nie błogosław..
    to by się źle skończyło.

    Albo jednak błogosław, Ross i Nela się miziają. :3
    Śmielszy Ross to strzał w dziesiątkę. ;)
    Mam nadzieję, że to się nie rozwinie do jakichś "Pięćdziesięciu twarzy Grey'a". Wystarczy mi jedna twarz Rossa, po co aż 50? Nie rozumiem co ludzie w tym widzą. Nawet nie wiem za bardzo, o co chodzi w książce. Moje koleżanki się ze mnie śmieją. Jako jedna z niewielu nie przeczytałam tego. Mam ochotę je,spytać od ilu lat to jest. *uśmiech diabła*
    a tak serio to wiem, że nie zrobisz takiego czegoś :)
    Chciałam się upewnić. To był chyba jakiś rodzaj hipotezy...
    Cokolwiek.
    Do zobaczenia przy następnym rossdziale.
    Tylko nie śpiesz się :)
    "dawaj nexta" (dalej nie mogę przestać się śmiać z tego).
    Nie dawaj nexta, tylko wstaw go, jak napiszesz i bedziesz miała czas ;)
    Jakkolwiek wygląda ten komentarz - wiedz, że cie kocham. <3
    Do zobaczenia x

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej haj heloł! :3
    Nom. To od czego by tu zacząć? Może mały skrót, bo komentuję po raz first. Woho! c:
    Nela jest wspaniała. Z jednej strony delikatna, a to jak gubi się w swoich uczuciach mnie po prostu rozbraja. Kiedy to opisujesz, czuję się jakoś tak... Refleksyjnie. Naprawdę świetnie Ci to wychodzi. :) Do tego, jej zamiłowanie do szarych ubrań - najchętniej to bym Cię wyściskała. Szare ubrania są the best i nie zmieni tego nic. I koniec kropka.
    To, co dzieje się między Cornelią (przepraszam, musiałam ;p) a Rossem, jest nie do opisania. Da się wyczuć te emocje, kiedy on próbuje się do niej zbliżyć, aż widać iskierki w powietrzu. c: Może to złe określenie, ale w pewnym sensie jest to słodkie c: A przynajmniej dla mnie. :3
    A w moim dziwacznym świecie, wszystko jest obrócone o 360 stopni.
    Do tego wszystkiego dochodzą genialni bracia, którzy często mnie rozbrajają xd Są wspaniali! :D
    Holland - woho! c: Uwielbiam tę aktorkę, a zwłaszcza za serial Teen Wolf. Dobry Twój wybór i good job, mhm. ^^
    Beanie beanie beanie. Dziewczyno, przekazuję Ci, że Nela ma wspaniały gust. Nie lubi spódnic, ubiera się na szaro i nosi beanie. Is it destiny?
    Nie kumam ludzi, którzy nie czytają notek. Ja lubię się dowiedzieć, co blogerka ma do powiedzenia i przekazania. I po prostu jestem strasznie ciekawska, ale to taki szczegół. c: No więc, poczytałam sobie komentarze pod ostatnim rozdziałem i nie dziwię Ci się, że Cię to zdenerwowało :/
    Dawaj next. Jeju, już myślałam, że tylko mnie to wkurza. o.O
    Miło wiedzieć, że nie jestem jedyna c':
    Postaram się teraz komentować już stale, wcześniej tego nie robiłam, bo zwyczajnie dotarłam tu chyba dopiero rozdział temu xd Ale muszę przyznać, że piszesz naprawdę dobrze i zawsze nie mogę się doczekać, co się wydarzy w kolejnym rozdziale. :)
    Trzymaj się i powodzenia w dalszym pisaniu! :D

    ~JuLien :3

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG, OMG, OMG, POWIETRZA, LUDZIE, POWIEEEEETRZA!
    "Lubię cię bardziej niż powinienem" - najpiękniejsze wyznanie-nie wyznanie miłości, jakie czytałam od baaaaaaardzo długiego czasu.
    Pokłony, Matss!
    Czytałam tdn fragment od wczoraj już jedenaście razy u wciąż nie mam dosyć.
    Ten całus, ta bliskość, uszka i serduszka przy sobie, rozpływam się.
    Podbiłaś moje małe, mroczne serduszko.
    Zawsze z niecierpliwością czekam na Twoje rozdziały, bo piszesz tan naturalnie. Tak czysto i niewymuszenie. To jak opisujesz relację Neli i Rossa - naprawdę mało osób potrafi zawrzeć w słowach ten huragan emocji i niepewności, i niedomównień. A Ty to robisz wspaniale. I za to Ci cześć i chwała!
    Uff, jak dobrze, że na bloggerze są jeszcze takie perełki jak Twój blog.
    Jestem fanką braci Neli. :D
    Uwielbiam ich przekomarzania, dogryzanie i to, że mimo wszystko, stoją za sobą murem.
    Fizzy i Rafe też mnie podbili - podoba mi się to, jak ich kreujesz. Są tacy żywi i wyraziści. Czytasz i masz wrażenie, że masz tych ludzi obok siebie, bo jest w nich tyle energii i słońca.
    Love.
    Pjona, Matss!
    Zawsze, gdy po dodaniu rozdziału czytam komentarze: "super. Czekam na next." czy "Kiedy next?" jestem strasznie zniesmaczona. Nie przejmuj sję, takie gimby opanowują Bloggera, ale pamiętaj, że są ludzie, którzy potrafią powiedzieć, napisać coś więcej i oni z przyjemnością zawsze tu wracają. :)
    Mikunia

    OdpowiedzUsuń
  6. sjkfgdl
    rshdpepshdocjsla
    Asjdpsnfpaksn <33

    Znaczy... Witaj, matss c:
    Bardzo cię przepraszam za nieskomentowanie poprzedniego rozdziału, ale chyba każdy wie, że ferie nie oznaczają "mam tyyyle wolnego czasu, zrobię to, to, to i to". Ta, jasne. Gdyby tak było, na wszystkich blogach pojawiłyby się po dwa rozdziały, lektury byłyby przeczytane, a nauka na sprawdzian szłaby jak po maśle.
    Anyway. Przepraszam cię jeszcze raz i mam nadzieję, że nie zrobiło ci się przykro czy coś, bo np. ja z Raff zawsze oczekujemy na twój komentarz :') Są one takie (zazwyczaj) trafne. Możesz byc jednak pewna, że zawsze czytamy nowe rozdziały u ciebie. Mika też.
    Co do Miki, to zapraszam cię na jej nowego bloga, premiera dzisiaj o 13:20. Już jest zakładka bohaterów, więc ogarnij sobie jak chcesz c: Szablon robiłam ja, Anula, gify ja i Raff. *-*
    http://walk-a-fine-line.blogspot.com

    Wracam do ciebie, matss. Zacznę od notki. Nie przejmuj się gimbusami, podpisuję się pod zdaniem Raff. Szkoda nerwów, seriously.
    Nie czepiam się błędow interpunkcyjnych, bo jest 7:30, dopijam drugą kawę, a wstałam o 6:50. 6:40, czekałam na budzik o 6:50. A mam na 9:50 do szkoły. Uroki dojeżdżania autobusem c: . Jednakże jedna wazna sprawa - średnik w dialogu, w wypowiedzi bohatera. Nie, matss. Don't.

    No. Cornelio. Wiesz, jak ja lubię twój charakter? Nie? To teraz już wiesz. Opisywanie wszystkiego za pomocą kednej bohaterki w roli narratora to umiejętność, którą posiadasz, matrioszkoo. Trzeba umieć ogarnąć akcję i jeszcze inne postaci jedynie poprzez JEDEN p.o.v.
    Ale też umiejętnością jest pisanie z paru perspektyw, ale to już zachowam sobie. XD

    Co tu daaaalej. Trzymam się, żeby nie...
    CO JA SIĘ BĘDĘ TRZYMAĆ.
    SLDJAPN
    LADPBDPAHDKDNAOJFKA.
    ROSSNELIA. <333333
    Znaczy, ykhy. YKHY YKHY.
    Najbardziej naturalna scenka Ross-dziewczyna na blogu, jaką widziałam. Najbardziej naturalne scenki budujesz ty, Rika, Mika i Niepi. I Misia. Zazdro. ._.
    Bardzo mi się ta scenka podobała, really. I, podobnie jak Raff, nie oddychałam prawie przy jej czytaniu :') Ross w końcu zaczyna być śmielszy, a Nela przestaje go tak odpychać. Ale najlepsze jest to, że nie jet tak, jak to bywa u gimbusów - nie robi się przesłodzenie, loffki, kisski, forewerki. To było tak naturalne, tak zwyczajne i tak proste, że nie można było tego sobie nie wyobrażać.
    No i gifem dopieprzyłaś.

    Dziękuję ci za miły początek dnia. Życzę weny i uśmiechu!

    A, no i jeszcze jedno.
    "Jako przykładna i pełna empatii koleżanka...". C:

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny!
    Ross... Nela... brak mi słów.
    Mało ale zawsze coś tam zaiskrzyło !!!
    Łapie z serducho ten rozdział muszę przyznać. Chyba jeden z moich ulubionych.... chociaż kocham wszystkie... naprawdę.
    I kocham twojego bloga!
    I czekam z niecierpliwością na kolejny... ale nie śpiesz się. :)
    Pozdrawiam serdecznie !
    Anula :*

    Nominowałam cie do LBA
    Twój blog jest moim ulubionym i nie mogłam się powstrzymać.
    Mam nadzieję że nie sprawie kłopotu :)
    http://r5-rock.blogspot.com/p/lba.html

    OdpowiedzUsuń