piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 10 | Impreza u Austina.




            - Nie mam żadnej sukienki – jęknęłam po raz kolejny do telefonu, jedną ręką przeszukując zawartość wieszaków. – Fizzy, nie każ mi iść do sypialni rodziców i szukać czegoś u mamy, proszę.
            - Musisz mieć sukienkę, Roberts – powiedziała stanowczo, zaraz po tym z jej ust wydobyło się soczyste przekleństwo.
            - Dlaczego tak się na nią napaliłaś?
            - Bo dzisiejsza noc będzie przełomową w twoim życiu uczuciowym. Znajdź jakąś kieckę! Nie uwierzę ci, że w swojej wielkiej szafie masz tylko jedną sukienkę i dwie spódniczki. Twoja mama kocha kupować ci takie rzeczy, więc rozłącz się i szukaj.
            - Cholera, Fizzy.
            - Też cię kocham, Nela! – zawołała wesoło, nim nie zakończyła rozmowy.
          Po prawie godzinnych poszukiwaniach, wywróceniu całej garderoby do góry nogami, znalezieniu kilku wcześniej zaginionych rzeczy, natrafiłam na szarą sukienkę. Miała rękawy trzy czwarte, wykona została bodajże z bawełny, a jej spódnica tworzyła coś na wzór litery A. Z tyłu na całą długość ciągnął się biały suwak, którego z całą pewnością sama nie zapnę. Nie posiadała zbędnych zdobień, a jej dekolt był minimalnie wycięty.
          - Może Fizzy nie urwie mi głowy za wybór – mruknęłam do siebie, zabierając sukienkę ze sobą do łazienki. Po drodze zgarnęłam świeżą parę rajstop i nową bieliznę.
        Czułam się dziwnie robiąc sobie makijaż, zakręcając rzęsy zalotką czy malując usta na odważny, czerwony kolor. Moje włosy wyprostowałam, co było nie lada wyczynem, biorąc pod uwagę, że one wręcz kochały się kręcić. Dodatkowo spryskałam je pokaźną ilością jedwabiu by były chociaż odrobinę nawilżone. Zeszywszy po schodach prawie całkowicie gotowa z zamiarem poproszenia kogoś o zasunięcie mi zamka, spotkałam w salonie tatę grającego w jakąś grę video. Rozgrywka wciągnęła go do tego stopnia, że krzyczał do telewizora słowa, których do tej pory u niego nie słyszałam, a także co chwilę wstawał to znów siadał na kanapie, jakby to miało mu w czymkolwiek pomóc.
        - Umm, tato? – zapytałam niepewnie, stając za nim. Ojciec, zorientowawszy się, że nie jest sam, natychmiast zatrzymał grę. Podniósł się z kanapy, przeczesał dłonią włosy i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. – Udam, że właśnie nie widziałam jak próbujesz rozwalić kosmitom głowy.
          - Powinien chyba zabronić Mikey’owi w to grać. Ta gra może źle wpłynąć na jego rozwój. Ma dopiero dwanaście lat – zauważył, przekrzywiając głowę by spojrzeć na mnie pod innym kątem. – W tym chcesz iść? Znowu w spódniczce? Zmarzniesz.
            - Złego licho nie bierze – odpowiedziałam, podchodząc do niego bliżej. – Zapniesz mi sukienkę? – pytając, odwróciłam się tyłem, odgarniając włosy na bok.
            - Powinienem zacząć martwić się twoją nagłą zmianą stylu czy to jeszcze nie czas?
            - Tato – jęknęłam, stając twarzą do niego, gdy w końcu mnie zapiął. – Jest okej.
       - Ty zawsze umiałaś sobie sama poradzić. Nawet po tej kontuzji, nie chciałaś niczyjej pomocy. Martwiło nas to, ale widać, że dałaś sobie radę. Jestem z ciebie dumny, kochanie.
        - Dumny? – pisnęłam z niedowierzaniem, wpatrując w jego jasne oczy. – A z czego tutaj być dumnym? Nie mam wielkich osiągnięć jak Martin czy Mikey. Moja sportowa kariera skończyła się nim się na dobre zaczęła. W szkole nie jestem geniuszem, wolę spać do późna czy trenować jogę niż zająć się czymś praktycznym. Nawet nie wiem, co mam robić po liceum. Ja… nie jestem powodem do dumy, tato.
          - Jesteś dla siebie zbyt ostra. Powodem do dumy dla rodzica nie są tylko osiągnięcia dzieci, ale także to jakimi są ludźmi. Czy przestrzegają etyki, są grzeczni, kulturalni, pomocni. Ty właśnie taka jesteś. Owszem zdarza ci się być opryskliwa, sarkastyczna czy niemiła dla braci, ale innym pokazujesz swoje serce. Przyjaciele są dla ciebie na pierwszym miejscu, dbasz o ich dobro i zawsze im pomagasz. To jest nasz powód do dumy, Nela. A przyszłością się nie martw. Jeśli będziesz potrzebowała, zrobisz sobie przerwę by znaleźć to, co sprawi ci radość. Na razie korzystaj z życia i baw się, dobrze?
         - Nie znałam cię od tej strony – przyznałam szczerze, przytulając się do niego, co przypomniało mi bycie dzieckiem i przytulanie się do taty w różnych porach i momentach. Bez powodu, tak po prostu; by poczuć jego bliskość. – Dziękuję.
            - Nie masz za co, Nela. Dobrej zabawy u Austina.
            - Dzięki. A ty przypadkiem nie rozwal tego PlayStation. – Uśmiechnąwszy się do siebie nawzajem, wróciłam do pokoju, gdzie skończyłam się szykować. Ubrana w płaszcz, w niewygodne buty, czapkę, szalik, rękawiczki i zaopatrzona w martensy na zmianę, zamówiłam taksówkę, którą pojechałam po przyjaciół.
          - Ale z ciebie laska, Nela! – zawołał Rafe zaraz po wejściu do taksówki. Kierowca spojrzał na niego spod byka, kręcąc przy tym głową. Zaraz po podaniu mu kolejnego adresu, ruszył dalej, pogłaśniając przy tym radio, z którego płynęła rockowa muzyka.
            Moja ulubiona.
         - Nie wiedziałam, że posiadasz coś takiego w swojej garderobie. Mówiłam ci, że coś znajdziesz. Widzisz? Słuchaj mnie częściej. – Fizzy klasnęła w dłonie, wesoło się uśmiechając. Między jej brązowymi włosami dostrzegłam różowe pasemka, które komponowały się z kolorowymi cieniami do oczu oraz różową spódniczką, wystającą spod krótkiego płaszcza. – A w tej torbie, co ukrywasz?
            - Buty na zmianę. Nie mam zamiaru spędzić w szpilkach całej nocy – mruknęłam.
         - Myślę, że nie ty jedyna. Ja planuję szaleć na boso – przyznał Rafe, przeczesując palcami swoje blond włosy z niebieskimi pasemkami. Kilkanaście minut później taksówka zatrzymała się przed domem Austina. Po zapłaceniu za kurs, opuściliśmy przytulne wnętrze samochodu i ruszyliśmy kamienną dróżką do drzwi. Ledwo Rafe zadzwonił dzwonkiem, sam gospodarz imprezy otworzył je, uśmiechając się szeroko na nasz widok. – Cześć, stary!
          - Rafe, no cześć! Hm, znowu ukradłeś mamie farbę do włosów? – zapytał ze śmiechem, wpuszczając nas do środka. – Widzę Fizzy, że także nie próżnowałaś – powiedział, zauważając jej pasemka. Przyjaciółka w odpowiedzi skinęła głową, ściągając z siebie płaszcz. – Nela? Czy to ty? Rany, nie poznałem cię! Świetnie wyglądasz! – zawołał, przyciągając mnie do siebie.
          Austin był moim marzeniem od zawsze. Od kiedy pierwszy raz zobaczyłam go na szkolnym korytarzu z piłką do piłki nożnej pod pachą i moim bratem przy boku. Zawsze się uśmiechał, nawet kiedy miał zły dzień, potrafił uraczyć kogoś szczerą uprzejmością. Był pomocny, zawsze służył radą i swoim rękawem, gdyby ktoś chciał się wypłakać. Ponadto był naprawdę dobrym graczem. Będąc już w dziesiątej klasie dostał propozycję grania w uniwersyteckiej drużynie z Miami, jednak nie chwalił się tym. Zachował to dla siebie, wyjawiając to tylko jednej osobie; Martinowi. Mój brat podzielił się ze mną tą wiadomością, oczywiście w wielkiej tajemnicy, doskonale wiedząc jak bardzo łaknęłam informacji na temat Austina. Będąc do niego przyciśnięta, ledwo sięgałam mu do ramienia, chociaż miałam na sobie obcasy. Jego brązowe włosy zawsze tworzyły nieład, który przeszedł już rangi znaków rozpoznawczych jego osoby. Na wszystko dookoła patrzył niebieskimi oczami, z których bił spokój oraz ciepło. Przy nim zawsze czuło się bezpiecznie. Nieważne czy się z nim rozmawiało, czy przytulało.
            - Tutaj zostawcie swoje rzeczy – poinformował nas, tym samym przerywając nasz uścisk. Kręcąc głową na wszystkie możliwe strony by z powrotem wrócić do rzeczywistości, powiesiłam płaszcz na jednym z wolnych wieszaków. Moi przyjaciele już dawno znaleźli się w zupełnie innej części domu, zostawiając mnie na szarym końcu.
            - Nela! Chodź, bo jeszcze się zgubisz! – zawołał Austin, wychylając się z jakiegoś pomieszczenia. Na jego ustach igrał łobuzerski uśmiech, a w oczach igrały wesołe iskierki.
            Boże, weźcie go, bo zaraz się na niego rzucę.
            - Czy chodzenie w takich butach jest oby na pewno bezpieczne? Biorąc pod uwagę twoją dawną kontuzję, może powinnaś z nich zrezygnować? – zapytał, przybierając troskliwy ton, jednocześnie podając mi czerwony kubek z jakimś alkoholem.
        - Mam buty na zmianę. Będzie okej – uspokoiłam go, nieśmiało się uśmiechając. Austin w odpowiedzi poczochrał mnie po włosach i odszedł do innych imprezowiczów.
        Cała impreza przebiegała tak jak każda inna domówka. Było dużo tańca, niezdrowego jedzenia, sprośnych żartów, rozmów na błahe tematy oraz typowych pijackich gier. Wypiłam parę drinków, ale poza tym pozostawałam przy coli z lodem, nie chcąc być jedną z tych całkowicie narąbanych i niemogących ustać na własnych nogach osób. Moi bracia udawali, że wcale nie byłam na tej samej imprezie, co oni, ignorując mnie w najlepszy możliwy sposób. Parę razy widziałam jak Martin czy Nate całowali swoje dziewczyny oraz Fizzy przytulającą się do kogoś, kogo nie kojarzyłam nawet z przerw. Ponadto Rafe razem z Lauren urządzili sobie zawody, kto pierwszy opróżni całą puszkę piwa, ja bez przerwy rozmawiałam i tańczyłam z Austinem, a Ross parę razy znikał gdzieś z Kirą. Dopiero około dwunastej zauważyłam jak ze wściekłym wyrazem twarzy podeszła do pierwszego lepszego chłopaka i jak gdyby nic, rzuciła mu się do ust.
            - Hm, po niej właściwie można się było tego spodziewać. – Nie spodziewając się, że ktokolwiek koło mnie stał, przestraszona podskoczyłam w miejscu, co mój towarzysz skomentował śmiechem. – Nie chciałem cię wystraszyć, Nela. – Spojrzawszy na twarz chłopaka, ujrzałam rozbawionego Austina z czerwonym kubkiem w dłoni.
            - Sądziłam, że bawisz się gdzieś z kumplami.
            - Bawię – potwierdził z uśmiechem – ale jako gospodarz, sprawdzam co słychać u innych. Widzę, że zmieniłaś buty. Bardzo dobra decyzja. Poza tym właśnie martensy pasują ci bardziej niż szpilki. Wyglądasz w nich naturalniej.
            - Tak sądzisz?
          - Mhm i wiesz, co jeszcze sądzę? Że Ross Lynch ma ochotę urwać mi głowę, za to, że tak często jestem w twoim towarzystwie. Wręcz zabija mnie wzrokiem. Coś jest na rzeczy, Nela – oznajmił wpatrując się przed siebie. Idąc za jego spojrzeniem, zobaczyłam Rossa. Opierał się o kredens, trzymając w dłoniach czerwony kubeczek i wpatrywał się w nas z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Musi cię bardzo lubić. Jeszcze nigdy nie widziałem by ktokolwiek na kogokolwiek tak patrzył.
            - Wydaje ci cię, Austin. On tylko udaje idiotę by mnie wkurzyć.
            - Kto się czubi, ten się lubi. Znasz to powiedzenie?
            - Do czego zmierzasz?
            - Miłość wisi w powietrzu – zanucił, standardowo czochrając mnie po włosach. W chwili, w której ktoś przełączył na wolny kawałek, uśmiech chłopaka poszerzył się, a jego wzrok zaczął skanować całe pomieszczenie zapewne w poszukiwaniu partnerki do tańca. – Przepraszam, Nela, ale muszę cię zostawić. Obowiązki gospodarza czekają.
            - Mną się nie przejmuj. Dam sobie radę. – Austin ostatni raz poczochrał mnie po włosach, poczym ruszył do średniego wzrostu blondynki, która na jego widok zarumieniła się lekko. Stojące obok niej dziewczyny zachichotały, wprawiając ją tym samym w większe zawstydzenie.
            Chcąc być jak najdalej od imprezy, wyszłam do ogrodu, gdzie otoczona ciszą nocy i chłodem zimy, mogłam pomyśleć. Słowa Austina wdzierały się do mojej głowy, nie chcąc jej za nic opuścić. Wciąż słyszałam jak powtarza „Musi cię bardzo lubić”, „Miłość wisi w powietrzu”. To nie miało dla mnie żadnego sensu. Było niezrozumiałe jak matematyka. Było czymś, czego nigdy nie pojmowałam.
      - Czyżbyś miała dość imprezy? – usłyszałam za sobą głos osoby, przez którą moje myśli były nieskładne i lawirowały we wszystkich możliwych kierunkach. Odwracając się przodem do Rossa, zobaczyłam jego uśmiech, poczochrane włosy i rozwiązane tenisówki. Zorientowawszy się na co patrzę, wzruszył niedbale ramionami. – Nie boisz się, że zamarzniesz na śmierć?
            - Nawet jeśli, to nie będzie twoja wina, tylko mojego nierozsądnego zachowania.
            - Więc myślisz, że powinienem tak stać i patrzeć jak powoli zamieniasz się w sopel lodu? – prychnął, jednocześnie ściągając z siebie skórzaną kurtkę, w której przebywał.
            - Hm, teraz ty staniesz się kawałkiem zimnej bryły. To takie nie fair.
            - Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Dlaczego jesteś tutaj sama?
            - Ponieważ mam dość tej imprezy, ale nie mogę z niej jeszcze wyjść, bo obiecałam przyjaciołom, że będą u mnie spać. Więc utknęłam tutaj minimum do trzeciej.
          - Masz jeszcze jakieś dwie godziny – oznajmił po spojrzeniu na zegarek, który nosił na lewym nadgarstku. – Chcesz stać tutaj przez sto dwadzieścia minut?
            - Nawet jeśli tak, to tobie nic do tego. Jeśli masz dość chłodu, to zawsze możesz wejść do środka. – Ross spojrzał na dom, potem na mnie i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wbiegł do niego, jak poparzony. Przez chwilę stałam w miejscu kompletnie nie rozumiejąc tego, co właśnie się stało. Ocknęłam się dopiero, gdy chłopak wrócił z naszymi kurtkami, moim szalikiem i jakimś kocem. – Ty chyba oszalałeś.
            - Może i tak, ale to wciąż nie jest zabronione – mówiąc to podał mi moje rzeczy.
         - Co ty właściwie chcesz robić? – Ross bez słowa rozłożył koc na trawie i położył się na nim, zostawiając mi miejsce. – Podziwiać niebo i wzdychać do gwiazd?
            - Czy to nie jest lepsze od tańczenia? – odpowiedział pytaniem, na co wywróciłam oczami, ubierając się i kładąc się obok niego. Zbyt blisko. Do tej pory byliśmy tak blisko siebie tylko raz; kiedy tańczyliśmy w klubie. Ale wówczas koło nas było mnóstwo ludzi, głośna muzyka i smród spoconych ciał. – Zerwałem dzisiaj z Kirą – oznajmił nagle, po kilkuminutowej ciszy.
            - A mówisz mi to, ponieważ…?
        - Ponieważ miałaś rację. Wykorzystywała mnie, obmacując się za moimi plecami z Elliotem. Tak naprawdę nie ruszyło mnie to. Nie czuję do żadnego z nich gniewu czy zawiści. Jednak to mi uzmysłowiło, że zarówno ja jak i oni strasznie się różnimy.
            - Pod jakim względem?
          - Kira i Elliot w drugich osobach szukają rozrywki. Oni nie chcą byś w stałych związkach, chcą się dobrze bawić i nie przejmować się konsekwencjami. Pod tym względem idealnie do siebie pasują.
            - Ty tak nie myślisz?
          - Myślałem. Także chciałem się bawić w nic niezobowiązujący seks, nie mieć żadnych ograniczeń, nie musieć się martwić tym czy wysłałem dziewczynie słodką wiadomość albo czy pamiętałem o jakimś ważnym dla niej święcie. Jednak patrząc na kilka par z mojego otoczenia, chcę się przejmować pierdołami. Chcę mieć poczucie, że moja druga połówka jest bezpieczna, że zjadła lunch czy chociażby jest szczęśliwa. Kiedy mi powiedziałaś, co Rafe zrobił dla Lauren, zazdrościłem mu, że ma się o kogo martwić. Ja też chcę się o kogoś zamartwiać, by w końcu się okazało, iż była bezpieczna.
            - Dojrzałeś Ross – zauważyłam, przewracając się na bok, by spojrzeć na jego twarz. – Znamy się już kawał czasu i przez te wszystkie lata dokładnie cię obserwowałam. Widać jak bardzo zmieniło się twoje postrzeganie świata. Przestałeś bawić się uczuciami ludzi. Cieszę się z tego.
            - A jak z tobą? Nadal czujesz coś do Austina? – Wydawało mi się, że to pytanie zadał niezwykle ostrożnie, zupełnie jakby uważał je za temat tabu, którego w żadnym razie nienależny rozpoczynać. Kładąc się z powrotem na plecach, spojrzałam na czarne niebo, z którego w tym samym momencie, zaczął padać delikatny śnieg. – Nie musisz odpowiadać.
            - To nie jest zakazany temat, wyluzuj, Lynch – prychnęłam, wywracając oczami. – On zawsze był dla mnie kimś w rodzaju idola. Podziwiam go za dosłownie wszystko. Za to, że jest dobrym piłkarzem, za oceny, kontakty z ludźmi, za stosunki z moimi rodzicami, moim rodzeństwem. Nawet Nate i Mikey go lubią. Jednak mimo tego, że jest przyjacielem Martina, od samego początku był poza moim zasięgiem. Gdzieś za horyzontem, którego nie mogłam dojrzeć, a co dopiero dotknąć. Jesteśmy tylko kumplami, znajomymi, ludźmi ze szkoły, którzy mają wspólnych przyjaciół.
            - Żałujesz?
            - Tylko w chwili, w której mnie przytula. Wówczas mam świadomość, że to tylko moment, który za kilka sekund minie, zostawiając po sobie uczucie pustki. Ale poza tym, nie. Austin jest naprawdę w porządku i życzę mu wszystkiego najlepszego. Oby spełniał się w tym, co kocha, poznał kogoś miłego i był szczęśliwy.
        - Co z tobą? Ty sobie nie życzysz szczęścia, poznania kogoś miłego oraz spełniania się w tym, co kochasz?
            - Ja już nie mogę się spełniać się w tym, co kocham – przypomniałam mu, podnosząc się do pozycji siedzącej. – Jednak w tej chwili jestem naprawdę szczęśliwa oraz spokojna. A druga połówka kiedyś przyjdzie.
            - Skąd będziesz wiedziała, że to właśnie ta osoba, jest twoją zagubioną duszą? – Odwracając głowę w stronę leżącego chłopaka, uśmiechnęłam się lekko. – Hm?
            - To się po prostu wie, Ross. 


 __________________________________________

Witam!
Naprawdę nie lubię się tłumaczyć, ale czy mogę mieć do Was malutką prośbę? 
Czy jeśli zobaczycie w rozdziale jakiekolwiek błędy, moglibyście o nich nie pisać?
Mam dzisiaj okropny dzień i to dosłownie. Nie chce mi się żyć, myśleć ani robić czegokolwiek. Dodałam ten rozdział, ponieważ na niego czekacie (chyba) i miałam go napisanego, więc... 
Także proszę, chociaż raz nie wskazujcie mi błędów, co? Nie chcę się jeszcze bardziej zdołować. 

Czy właśnie tego oczekiwaliście po dziesiątce? 
Na wyznania, przytulasy, całusy, misie, tęcze i inne miłostki, jeszcze przyjdzie czas. Spokojnie. 

Życzę Wam udanych Walentynek. Ja jadę na obiad do rodziców. Chyba moja mama będzie skazana na słuchanie moich Gorzkich Żalów, ale czasami może, prawda?

Dodałam zdjęcie/gif przedstawiający Austina. Jeśli jesteście ciekawi, możecie sobie na niego spojrzeć. A dla jeszcze bardziej ciekawych wstawiaj Wam link do zdjęcia z sukienką, jaką miała na sobie Nela :) [KLIK]

Kocham Was i dziękuję za każdy pojedynczy komentarz i wyświetlenia. 

- matrioszkaa! x

Ps. Naprawdę nie wiem kiedy następny rozdział. Postaram się go napisać wkrótce! :)



32 komentarze:

  1. Dobra najpierw się przedstawię. Jestem Ania, Anula, Anka jak chcesz. :)
    Jestem twoją czytelniczka ... w skrócie mówiąc KOCHAM TWOJEGO BLOGA!
    Naprawdę piszesz ŚWIETNIE! uwielbiam czytać o Neli i Rossie i w ogóle o wszystkich.
    Naprawdę nie przejmuj się błędami.
    Ja nigdy na to nie zwracam uwagi.
    Rozdział naprawdę cudowny.. tak to idealne słowo cudowny!
    Jej no nie wiem co jeszcze napisać.
    Nie mogę się doczekać kiedy będzie następny rozdział.!
    Serdecznie Cię pozdrawiam życzę dużo weny i powrotu dobrego humoru.
    Anula :* :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Miło mi poznać kolejną czytelniczkę! :)
      Chyba od Twoich słów się lekko zarumieniłam. Dziękuję! Z weną różnie bywa, raz jest - raz jej nie ma. Mam teraz 3 dni wolnego, więc może humor wróci, a jak nie - trudno.
      Buziaki! x

      Usuń
  2. O. MÓJ. BOŻE! Austin to Jeremy Sumpter! Kocham go! Uwielbiam! To moja miłość z dzieciństwa! Zmieniam zdanie, chcę Nelę z Austinem. Nie wrzucaj go pod pociąg.

    Już, emocje opadły XD
    Fizzy jest cudowna, ale Nela ma z nią ciężkie życie. W sumie na początku była mi obojętna, ale z czasem polubiłam ją. Bez niej byłoby tu pusto.
    I bez Rafe! On jest super.
    Dobra, odpuszczę sobie opisywanie każdej postaci po kolei. Po prostu uwielbiam Twoich bohaterów. Wszystkich.
    Wróć... Wszystkich bez Kiry.
    Szybko się pocieszyła po zerwaniu z Rossem.

    Pisałam już, że Twój blog jest taki naturalny? Pewnie nie, bo oczywiście zapomniałam. To teraz napiszę xD
    Myślę, że taka historia serio mogłaby się wydarzyć. Opisujesz wszystko w taki normalny, prosty sposób. I w tej prostocie jest coś niesamowitego! Nie wiem, jak Ty to robisz. Niektórzy silą się na pisanie albo zabawnych, albo dramatycznych sytuacji. Czasem im to wychodzi, a czasem nie. A Ty piszesz nieskomplikowaną historię, której nie można nie kochać.
    Jesteś moją idolką!

    Wszystko jest idealnie.
    *przytulenienapocieszenie*
    Samaaaaaaaaaaaaaaaaajl! Jesteś świetna, cokolwiek robisz. Każdy ma gorszy dzień.

    A rozdziałem się nie przejmuj. Poczekamy, bo zawsze warto.
    xoxo
    ~Liv~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także go uwielbiam! Jest kochany! :) Więc mogę go zostawić przy życiu, tak? To dobrze, bo jeszcze nie raz będzie mi potrzebny. To moja pierwsza taka luźniejsza historia. Wcześniej pisałam coś, co miało w sobie więcej powagi i prawdopodobieństwo, że coś takiego naprawdę mogłoby się wydarzyć, było znikome. Dziękuję, że tak uważasz :)
      Nie chcę pisać niczego, bo muszę. Chcę napisać coś, jak będę miała wenę i chęci, także fajnie, że rozumiesz :)
      Całuję! x

      Usuń
  3. Naprawdę uwielbiam tego bloga, kiedy zobaczyłam nowy rozdzial natychmiast się uśmiechnęłam. Rozdzial świetny, tak samo jak kazdy poprzedni. Oczywiście z niecierpliwością będę czekać na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nsnsmdksnxkkxjsbskxisbs kocham +.+

    OdpowiedzUsuń
  5. Hiii.
    Na początku taki komplement, albo tekst jak z r eklamy: jest nowy u Matrioszki - i życie staje się piękniejsze.
    Ta daaaa :D
    ale naprawdę. Mój humor znacznie się poprawił :)
    Skąd ja to wiedziałam, że żadnych pocałunków nie będzie pomiędzy Nelą a Rossem? :3
    Ale mimo wszystko bardzo się cieszę z tej sceny :') Uważam, że tego właśnie było trzeba - takiej sceny realnej, bez okazywania sobie uczuć od razu. :)
    Twoje opowiadanie idealnie opisuje moje wewnętrzne przemyślenia i dzięki temu zdaję sobie sprawę, że moja osoba jest zła. Tak trochę. Przyznaję się. :/
    Jestem trochę jak Nela, bo w sumie trochę odpycham

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pocałunek jest zdecydowanie za wcześnie, o! Ale prawda jest taka, że w pierwotnej wersji ten rozdział wyglądał inaczej; to znaczy jego końcówka. Ale stwierdziłam, że to za szybko na taką akcję i zmieniłam.
      Nela nikogo od siebie nie odpycha, ona nie rozumie niektórych rzeczy. Nie rozumie słów Austina, zachowania Rossa, czy tego co próbują jej przekazać przyjaciele. Ona sama siebie nie ogarnia, a co dopiero rzeczy związanych z zakochaniem. Ale może pewnego, słonecznego dnia dostanie olśnienia?
      Mam nadzieje, że Ty zmienisz o sobie zdanie i nie będziesz od siebie nikogo odpychać ;)
      Pozdrawiam! x

      Usuń
    2. Tyle że, cholera, nie skończyłam pisać komentarza i zasnęłam, a miałam tak dużo do napisania. :/
      *kontynuacja*
      Odpycham przyjaciół i nie ogarniam siebie. (a widzisz!)
      Podoba mi sie ta zmiana w Rossie z tego bawiacego sie uczuciami na prawdziwego, cudownego chłopaka. :)
      I podoba mi sie sukienka Neli xd
      Kocham szare rzeczy i mogę je nosić wszędzie :3
      Teraz będzie gadka o tym, co mi się podoba xd
      Podoba mi się postać Austina. Przystojny, mądry, wysportowany, kochany. No ideał! I tak wolę Rossa :p
      Podoba mi się entuzjazm Fizzy i jej "dominacja". W dobrym sensie. Pomaga Neli i, jakby siłą, próbuje jej przedstawić świat w lepszym i kolorowym wydaniu, a nie w takim, jakim postrzega go Nela. To sie nazywa przyjaciółka :)
      I zgadzam się z tobą - za wcześnie do pocałunku. Kocha to poczeka - i Ross, i czytelniczki :D
      Pozdrawiam xo
      Sara

      Usuń
  6. Siema xd Mów mi Nikola :)
    No to ja też jestem twoją (wierną) czytelniczką jak zauważyłaś.
    ROZDZIAŁ ROZWALA MI BANIE!
    Ross słodziak <3 lovvvvvvvvvvvvki <3
    To jest takie cute co zrobił, ten koc, kurtka, noc pod gwiazdami ohhhhh taki wieczny nasz romantyk <3
    Zapraszam do mnie eloszki :) Aby i co do bloga to mam proźbe do Ciebie, mogłybyśmy
    się jakoś skontaktować? Chodzi o szablon :P
    http://heard-made-up-on-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozwalił Ci banię? To chyba dobrze, nie? :) Noc pod gwiazdami to chyba rzeczywiście dość romantyczne. Ciekawe czy Nela też tak sądzi? ;) W zakładce kontakt podałam wszystkie linki do mnie, więc możesz napisać na któryś z tych adresów :)

      Usuń
  7. świetny blog dawaj szybko nexta czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  8. supcio rozdział nie mogę się doczekać nexta *,*
    coś się chyba między nimi dzieję wkońcu :) nie wiele ale zawsze coś co nie?
    fajnie jakby się więcej działo ale to się zapewne wydarzy niebawem tak mi się wydaję :D i oby tak było hehe :D dawaj nexta//moniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego wszyscy anonimowi piszą "dawaj nexta"? Co to, rozkaz jakiś, który muszę wypełnić? Między Rossem a Nelą jeszcze wiele się wydarzy i nim nie wie w jakiej ilości.

      Usuń
  9. świetny dawaj szybko nexta :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawaj? Widząc takie komentarze mogę w ogóle nic nie dodawać.

      Usuń
  10. YAY dawaj nexta bo umrę z ciekawości :*

    OdpowiedzUsuń
  11. boski rozdział świetnie piszesz prowadzisz bloga :) podoba mi się bardzo masz talent serio :) nie mogę się doczekać wręcz co dalej będzie między nimi i ogólnie :** <3 czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) tak naprawdę ja sama nie wiem, co dalej z nimi będzie ;)

      Usuń
  12. SUPEEEEER rewelacja rozdział jak zawsze dawaj szybko nexta :*** pozdrawiam nikki

    OdpowiedzUsuń
  13. O rety ... :D dawaj nexta szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Odpowiedzi
    1. Gdybyś dotarł/dotarła do końca notki pod rozdziałem , wiedziałbyś/ wiedziała, że nie wiem, kiedy dodam nowy rozdział. Od soboty idę pięć dni pod rząd do pracy. Nie będę miała ani czasu ani chęci na pisanie. Więc... Nie wiem kiedy coś napiszę.

      Usuń
  15. kiedy next ?? uda ci się go dodać w tym tygodniu ?? :D
    jestem ciekawa co będzie dalej nosz kurcze może coś się wydarzy między nimi kto to wie ?? tylko ty :** czekam na nexta :**//Em

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym? Chyba żartujesz! Musiałabym mieć już go napisanego, a nie mam. Więc rozdziału w tym tygodniu na bank nie będzie. W przyszłym pewnie też nie. Przepraszam.

      Usuń
  16. kiedyy next???
    nie mogę się doczekać :D YAY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź na Twoje pytanie znajduje się, dwie odpowiedzi wyżej. Także w notce pod rozdziałem zazna, że nie wiem kiedy dodam nowy rozdział.

      Usuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeszcze raz piszę komentarz, bo czytałam sobie te wszystkie anonimowe komentarze i trochę ci współczuję :)
    A usunęłam jeszcze jeden, bo za szybko mi się dodał... Znowu. Mówię ci, mój telefon jest przeciwko mnie. :(
    Ale smutne są te "dawaj nexta". Mimo wszystko mam ochotę kupić popcorn (nie lubię go, ale co tam) i poczytać to. :")
    Pewnie będą hejty :")
    A ja bym je mogła nauczyć pisać ładne komentarze. :/
    No cóż. Napiszę tak:
    "Dawaj nexta" (nawet nie próbuj brać tego do siebie od mojej osoby, to tylko żart), ale bez pośpiechu ;)
    Poza tym najpierw trzeba mieć pomysł i wenę, potem napisać, a potem mieć czas, by zamieścić rozdział. Jak dla mnie to jest czasochłonne.
    I to się nazywa komentarz xd bardzo skromnie. Weny życzę :*
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego zablokowałam komentarze od anonimów. Mam wrażenie, że napisała je banda dzieciaków, która sądzi, że całymi dniami siedzę w domu i non stop piszę, nie mając przy tym żadnych obowiązków. Poza tym mam przeczucie, że jest za nie odpowiedzialna jedna osoba.
      Mam na razie dwie strony rozdziału 11 ;)

      Ja nie mam zamiaru Cię hejtować, bo napisałaś prawdę ;)

      Pozdrawiam! X

      Usuń
    2. Coś czuję, że teraz ci ubyje komentarzy... Chyba, że masz ochotę na spam ode mnie :D
      Albo ktoś założy 15 kont Google +
      W każdym razie mam takie samo wrażenie jak ty, że to pisała jedna osoba i w dodatku dziecko. I uważam, że miała nadzieję na to, że jak zobaczysz ok. 25 komentarzy to od razu wstawisz nowy post :D co z tego, że w notce było, że nowy za niewiadomą ilość czasu i jeszcze sama nie wiesz jak to będzie? Czytanie ze zrozumieniem...
      Myślę, że dobrze zrobiłaś ;)

      Usuń
    3. Tak szczerze to liczba komentarzy mnie nie interesuje ;) może być nawet jeden ale sensowny, a nie składający się z dwóch słów. Nigdy nie ogarniałam tego x komentarzy = nowy rozdział.
      Dzięki za zrozumienie! x

      Usuń